Bilbao
Przewodnik LP nie rozpływał się nad Bilbao, ale skusiła nas wizja odpoczynku po 24 godzinach bujania na promie i Muzeum Guggenheim'a. I całe szczęście, bo samo miasto bardzo sympatyczne, nie turystyczne a muzeum jedyne w swoim rodzaju. Teoretycznie zdjęć w środku nie można robić więc jak prawi obywatele zostawiliśmy aparat w szatni, tylko po to by frustrować się, gdy cała reszta spokojnie zignorowała zakaz i w najlepsze sobie pstrykała.







San Sebastian
Kraj Basków zaczynał i kończył naszą pętlę po Hiszpanii, a ostatnim miastem jakie odwiedziliśmy było San Sebastian. Marzyliśmy o zjedzeniu tam tapas (bo podobno najlepsze na całym półwyspie) i wyobrażaliśmy sobie jak pochłaniamy zawałogenne, pływające w oliwie smażone z czosnkiem krewetki, spryskane cytrynką krążki kalmarów, ośmiornicę po galicyjsku i ostre ziemniaczki. W samochodzie ciekła nam ślinka i już nie mogliśmy się doczekać uczty. Wpadliśmy na starówkę, barów tyle że trudno wybrać, a tu okazało się, że lokalne "pintxos" (czyli tapas) to po prostu serwowane przy barach kanapki! Nałożyliśmy sobie solidną piramidkę za ciężkie pieniądze, wylosowaliśmy jeszcze z karty coś na ciepło (trafiliśmy na kanapkę z rybą w sosie czekoladowym...), z pewnym smutkiem oddaliśmy Nelce dwie porcje gotowanej ośmiornicy (którą uwielbia) i poszliśmy dojeść lodami :).



Bastek, ty musisz sie chyba wybrac do San Sebastian w kraju Bas(t)kow!
OdpowiedzUsuńTak zdecydowanie!
OdpowiedzUsuń