sobota, 30 kwietnia 2011

Portugalia - Lizbona

Wszystkich czytelników przepraszamy za przestoje, ale jakoś chronicznie czasu brak a energii też deficyt! Na jedno i drugie mamy dobre wymówki :).

Wpis typu dużo zdjęć, mało tekstu bo jakoś na Lizbonę nie mogę znaleźć inspiracji. Fajne, ładne miasto, ale nic charakterystycznego nie utkwiło mi w pamięci.

Tramwaje w pionie i poziomie.

Z wózkiem Lizbony zwiedzać się nie da, przynajmniej jak na naszą cierpliwość. Wszędzie schody, wąskie, brukowane, nierówne chodniki i zaparkowane kątem samochody. Grześ nadal lubi nosić Nelkę w "hopie", więc nawet nie rozkładaliśmy naszego Maclarena.

"Nela lubi oliwki. Nela baaaardzo lubi oliwki". Dwie spokojnie mieszczą jej się w buzi :).

Ile można łazić po tej Lizbonie z rodzeństwem Nelkowym w brzuchu!? Niby małe, niby nie dokazywało ale straaasznie byłam zmęczona samą egzystencją.

Portugalki w parku.

Nie udało nam się wpaść na fado, ale wybór przybytków wydaje się być duży.


piątek, 29 kwietnia 2011

Portugalia - Na czworakach po Klasztorze Korkowym

W sercu pachnącego, gęstego lasu otaczającego Sintrę, kryje się miejsce niezwykłe - Convento dos Capuchos, w wolnym tłumaczeniu Klasztor "Korkowy". Na szczęście nie figuruje on na trasie autokarowych wycieczek i można w spokoju i samotności (chyba, że akurat koszą trawę...) doświadczyć atmosfery 16 wiecznej franciszkańskiej pustelni. Pokolenia mnichów pędziły w malutkich, hobbitowych celach swój skromny żywot przez blisko 300 lat, oddając się modlitwom i rozmyślaniom. Czas umilała im jedynie uprawa warzyw na pobliskich mini-poletkach. Drzwi do cel i wspólnych pomieszczeń były tak wąskie i niskie, że Grześ z Nelą siedzącą w "hopie" ciągle zwiedzał na czworakach :). Chwała Bogu, że wnętrze klasztoru wyłożone jest korkiem (dęby korkowe rosną wokół) co amortyzuje choć część bliskich spotkań głów z framugą!

czwartek, 28 kwietnia 2011

Portugalia - Sintra

Oprócz szukania po lesie boulderów dołączyliśmy też do rzeszy turystów, którzy tłumnie szturmują Sintrę w poszukiwaniu wytchnienia od zatłoczonej i hałaśliwej Lizbony. Miasteczko spełnia funkcję letniej rezydencji władców portugalskich już od czasów panowania Maurów i od 18 wieku nieustannie zachwyca europejskich podróżników, w tym naszą trójkę.

Palacio Nacional, który jest główną atrakcją Sintry, stanowi niezwykłą mieszankę różnych stylów. Gotyk osłodzony jest tu zdobieniami manuelińskimi, przeplatanymi geometrycznymi mauretańskimi kafelkami niczym z marokańskiej medresy jak i typowo portugalskimi azulejos . Mieszkańcy pałacu najwidoczniej lubowali się też w drobiu, bo ptactwo różnego sortu zdobi ściany i sufity co znacznie ułatwiło nam zwiedzanie "O Nela, patrz jakie fajne łabędzie siedzą na suficie!"

Mającym w planach oświadczyny w arcy-romantycznej scenerii polecamy do tego celu rezydencję Quinta de Regaleira. Położony na zboczu, nieprawdopodobnie ozdóbkowy pałac z początków 20 wieku otoczony jest pięknym, pełnym niespodzianek ogrodem. Pierścionek możemy tu ofiarować ukochanej / ukochanemu (np. w Wielkiej Brytanii panie mogą oświadczać się panom 29 lutego) na jednej z ławeczek przy meandrującej w zieleni ścieżce, przy fontannie, na murze, w tunelu lub na szczycie wieży. Albo w klimacie bardziej kulinarnym, w kawiarni przy zupie-krem z ogórka, awokado i jogurtu. Mniam.

Woda w campingowym basenie cokolwiek orzeźwiająca ale grunt, że była. Plan był oczywiście taki, żeby byczyć się na pobliskiej plaży Praia do Guincho i pluskać w turkusowym morzu. Szkoda tylko, że po raz kolejny nie doczytaliśmy, iż ze względu na fantastyczne warunki wiatrowe odbywają się tam między innymi zawody pucharu świata w windsurfingu i kite-surfingu, a Neptun co roku wciąga pod wodę przynajmniej kilku amatorów skakania przez fale... Huk oceanu słychać było już na naszym campie, więc zdecydowaliśmy się oszczędzić Neli powtórki z rozrywki i spędzić pół dnia nad basenem. Nareszcie jakieś wakacje!

środa, 27 kwietnia 2011

Portugalia - Na tropie boulderów w Sintrze

Kto lubi biegi na orientację ze skserowaną mapą satelitarną o nieznanej skali ten będzie w siódmym niebie szukając boulderów w Sintrze. Po pierwsze przewodnik jest dostępny jedynie w portugalskiej wersji więc udało nam się odszyfrować mniej więcej 60% opisu jak dojechać, po drugie samych kamieni wydaję się być jak kot napłakał (a w internecie piszą że prawie 1000!) i trzeba się do nich fatygować pod górę, zakrzaczonymi ścieżkami. Jak już człowiek po ciężkiej walce znajdzie, to musi stawić czoła dość ostremu granitowi bez stopni ani chwytów, więc napina i napina a efekty marne. Podobno Sintra to rejon przyszłościowy i z dużym potencjałem, ale my mieliśmy czas na eksplorację tylko 2 sektorów. Otaczający las, a i owszem, jest piękny i swojsko mazursko pachnący rozgrzaną żywicą.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Portugalia - Tomar i templariusze

Tomar jest jednym z tych miasteczek, o których aż chce się powiedzieć: "jeśli jechać do jednego miejsca w Portugalii, to spokojnie może to być Tomar". Tani i przyjemny camping (ma trawę (!) i plac zabaw) jest położony kilka minut piechotą od starówki, miasteczko samo w sobie jest przyjemne a na górującym nad nim wzniesieniu majaczy majestatyczny klasztor templariuszy, do którego prowadzi spektakularny akwedukt. Odczuwający przesyt Tomarem mogą zrobić sobie wycieczkę nad ocean, a po drodze jeszcze dla sportu zaliczyć perły architektury manuelińskiej - Setubal, Batalhę oraz zakorkowaną Fatimę, w której nie ma absolutnie nic ciekawego do zwiedzania.

Ryneczek w Tomar.

Siedemnastowieczny akwedukt zaopatrywał klasztor templariuszy w wodę. Akwedukt jest świetnie zachowany a ciekawscy mogą nawet przespacerować się jego korytem - widoki nieziemskie.

Kompleks Zakonu Chrystusa (Convento de Cristo) to bajeczna orgia krużganków, których jest sześć czy siedem... przy czwartym straciliśmy rachubę. Style budowy? Do wyboru do koloru. Od krużganka cmentarnego wyłożonego typowo portugalskimi kafelkami azulejos, poprzez dwupiętrowy gotycki aż po najwyższych lotów krużganek renesansowy Wszędzie łuczki, wsporniki, korytarze, przejścia, kręcone schody, ozdóbki, figurki.

To właśnie z Tomaru Templariusze wyruszali na święte krucjaty, których celem było oczyszczenie Półwyspu Iberyjskiego z wyznających Islam Maurów. Swoją siłę duchową czerpali między innymi z modlitw w mieszącej się w Zakonie Chrystusa Charoli, czyli kaplicy-rotundzie. Plotka głosi, że na mszę przyjeżdżali konno i ani na chwilę nie rozstawali się ze swoimi wierzchowcami.

Ale zaraz zaraz... za co budowano te wszystkie wspaniałości? Choć obecnie Portugalia od czasu do czasu potrzebuje wsparcia finansowego z bratnich krajów Unii Europejskiej, w 15 i 16 wieku była przecież potęgą kolonialną! Ślad dawnej świetności morskiego imperium można odnaleźć w pełnych przepychu zdobieniach w stylu manuelińskim. Obok motywów roślinnych, występują tu skręcone sznury, boje, kotwice, żeglarze jak i morskie potwory.

Amatorom stylu manuelińskiego będzie się również podobało w pobliskich miasteczkach Setubal i Batalha.

Reasumując, Tomar zdecydowanie zachwyca.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...