© Zdjęcia courtesy of G&A, bo my co prawda wzięliśmy aparat, ale bez baterii ;>
Na zewnątrz strasznie wiało więc dmuchanie świeczek odbyło się w domu

Buczek bardzo dzielnie wytrzymała dojazd do Edżłerowa, które z naszej perspektywy jest na końcu świata a jak jest mecz Arsenal'u to jeszcze dalej, bo po drodze straszne korki kibiców. Jak już wreszcie dojechaliśmy to była okropnie wygłodniała więc rzuciła się na swoje źródło jedzenia a potem jeszcze obgryzła (bezzębnie) stół ogrodowy ku uciesze gawiedzi.

Zorientowawszy się, że to mało satysfakcjonujące, złapała za palec siedzącą obok ciocię Kasię z Cambridge i ku jej zaskoczeniu skierowała we wiadomym kierunku - prosto do buzi. Palec smakował Neli zdecydowanie bardziej niż stół, bo był solidnie umazany sosem z szaszłyków...

W ramach deseru Andrzej zabrał ją na zwiedzanie ogrodu i pokazał nawet tzw kącik narkotykowy, w którym oczywiście żadne nielegalne zielsko nie rośnie, przynajmniej na razie. Tam Nela też nie ograniczała się do podziwiania samym wzrokiem i próbowała zjeść dorodną paprotkę.

Paprotka tuż przed konsumpcją

Na koniec ekscytującego dnia chillout u Mamy

Brak komentarzy :
Prześlij komentarz