wtorek, 2 stycznia 2018

Argentyna - Lodowiec Perito Moreno [Patagonia]

Pewnego dnia w listopadzie gdy przygotowania do wyjazdu szły pełną parą, wróciłam z basenu i zastałam przy komputerze lekko spanikowanego Grzesia w towarzystwie prawie już opróżnionej butelki piwa. Na ekranie monitora widniało tyle otwartych okienek przeróżnych bookingów.com czy airbnb ile się mieściło. Grześ nerwowo klikał między owymi okienkami i mamrotał coś w rodzaju "to niemożliwe, niemożliwe, marny pokój 4 osobowy za $150 za noc??" Otóż tak - możliwe jak najbardziej. Bo w oddalonej od wszystkiego Patagonii jest drogo jak nie wiem, szczególnie w sezonie świąteczno-noworocznym. Trzeba się przyzwyczaić i nie przeliczać, bo wtedy można zepsuć sobie pobyt w jednym z najpiękniejszych miejsc na kuli ziemskiej.

Naszą 9-dniową przygodę w południowej Patagonii zaczęliśmy od miasteczka El Calafate, skąd zwiedza się błękitny lodowiec Perito Moreno, jedną z największych atrakcji Argentyny. Lodowiec jest częścią gigantycznego lądolodu, z którego w sumie spływa aż ... 49 różnych lodowców. Perito Moreno nie jest nawet największym z nich, ale dla nas był absolutnie niebotyczny i niesamowity! Nawet jeśli widziało się go na zdjęciach, wrażenie na żywo jest oszałamiające. Lodowy jęzor o szerokości 5 km, długości 30 km i wysokości 20 piętrowego budynku spływa majestatycznie do turkusowego jeziora lodowcowego, przy czym ogromna część lodowca jest pod powierzchnią wody. Jak na takiego giganta Perito Moreno porusza się dość żwawo, bo 2 metry na dobę, a jest przy tym wyjątkowo gadatliwy - mruczy, stęka i wzdycha niczym jakiś mityczny potwór. Co jakiś czas z lśniącego lodowego muru odrywa się wielki kawał lodu i z hukiem wpada do wody przy wiwatach szczęśliwców, którym dane było zobaczyć to widowisko, nie mówiąc już o triumfalnych owacjach tych, którzy akurat wycelowali aparat we właściwym kierunku.

Jak się już człowiek dotelepie do Patagonii, Perito Moreno jest stosunkowo łatwy do zobaczenia nawet dla rodziny z trójką dzieci. Znajduje się jedynie 1.5 godziny jazdy autobusem od El Calafate, na wysokości 300m nad poziomem morza. Na przeciwko lodowca jest idealnie usytuowany półwysep, ze specjalnie przygotowanymi chodnikami i platformami widokowymi. Fakt, trzeba się nachodzić - my przetuptaliśmy w sumie ponad 10 km. Warto też przynieść coś ciepłego, bo od lodowca i położonych za nim gór wieje przejmujący zimny wiatr. I coś do jedzenia, żeby nie zbankrutować i nie biegać tam i z powrotem do restauracji ;).

 












Lodowiec można też oglądać z powierzchni jeziora wykupując dodatkową wycieczkę łodzią.

 
Również nam się udało uchwycić spadające kawały lodu.


Kry i góry lodowe mają niesamowite kształty, dzieci wypatrzyły takie oto udko kurczaka ;).



Szlaki poprowadzone są wygodnymi metalowymi kładkami.


Lodowiec można podziwiać z licznych tarasów.


Przystosowane do wymagającego klimatu patagońskie rośliny mają minimalistyczne listki.



Nie tylko lodowiec zachwyca - po drugiej stronie jeziora widoki też są przepiękne ;).


Do Patagonii przylecieliśmy z Salty z przesiadką w Cordobie (1 stycznia były najtańsze bilety). Po drodze z okien niewielkiego Embraer'a podziwialiśmy ośnieżone góry, jeziora i patagońskie pustkowia nie mogąc się doczekać spotkania z tym magicznym miejscem. 


1 komentarz :

  1. Jeśli jeszcze nie macie pewności, czy Patagonia to dobry wybór na urlop, zapoznajcie się z artykułem dostępnym na stronie http://kobietawielepiej.pl/marmurowe-jaskinie-chile-kobietawielepiej-pl. Ten artykuł na pewno was przekona.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...