piątek, 4 maja 2012

Kostaryka - A jak komuś za zimno...


Choć wulkan Arenal nie jest już aktywny, w jego okolicy występują źródła termalne. Ponoć lecznicze. Więc jeśli komuś mimo tropikalnych temperatur nadaj jest zimno jak na przykład nam po angielskiej zimie, może zanurzyć się w wodzie o piekielnej temperaturze 67 stopni Celsjusza i to z widokiem na wulkan. Lokalne spa na szczęście oferują również kąpiele w niższych temperaturach, a najlepiej zaliczyć je po południu, gdy słońce nie praży już tak bardzo. Nam udało się psim swędem znaleźć spa dla kostarykańskich rodzin Termales Los Laureles, a nie klub dla bogatych białasów, których jest sporo blisko miasteczka, więc byliśmy z siebie bardzo zadowoleni. Mogliśmy się wygrzać za wszystkie czasy i podejrzeć jak Ticos spędzają czas.

Każda rodzina zajmowała swoją wiatkę gdzie można rozpalić grilla, popijać piwo, karmić dzieci i odpoczywać.

Do dyspozycji kąpiących było kilka basenów - od zimnych do ukropu, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Ma się rozumieć mały Olaflinek w swoich granatowych kąpielówkach robił furorę. Bialutki, gładziutki i słodziutki niczym beza. A ja dawno się tak nie nagadałam po hiszpańsku gdy z każdym musiałam zaliczyć rozmowę: “a ile ma?", "a jak się nazywa?”, "que cosa tan preciosa!" "que lindo!"

Nelunia też bardzo dobrze się bawiła, szczególnie że zakumplowała się z dwiema kostarykańskimi dziewczynkami.

Impreza kąpielowa trwała również po zmroku, który zapada w Kostaryce bardzo wcześnie - o 19 jest już kompletnie czarno. Drugą strona tego medalu jest oczywiście świt w środku nocy, co nie sprzyjało przystosowywaniu się dzieci do nowego czasu. Pierwszej nocy wstały o 24, drugiej o 3:30 a kolejnej już o 5:30 co stało się normą do końca pobytu w Kostaryce.

Noc nocą ale "Sceny miłosne zabronione".

5 komentarzy :

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...