Palermo to taki typ miasta, które z daleka wygląda jeszcze jako tako, a z bliska już znacznie gorzej. Nela do tej pory pyta "dlaczego w Palermo są takie dziury?" Przewodnik LP jak zwykle sili się na jakieś dyplomatyczne sposoby opisania Palermo w rodzaju "jego urok jest nieoczywisty", zamiast powiedzieć jak jest: zatłoczone, głośne, brudne, nieciekawe, śmierdzące spalinami. Omijać szerokim łukiem.
A jak już znaleźliśmy kawałeczek parku w tym chaosie - to nawet wózkiem nie dało się do niego wjechać :(.
Z naszej podskalnej willi w Partannie, można było piechotką dojść do Mondello, czyli lokalnego kurortu. Do tajskich plaż mu daleko, ale w zimowe popołudnie można z przyjemnością przespacerować się deptakiem, zjeść pizzę lub rybę i zbudować na plaży zamek. Na dzień restowy idealne, ale w sezonie musi tu być niezły sajgon.
Widoczek na Mondello.
Włoskie amore na plaży.
I już bardziej przyziemne zabawy z dziatwą. Ile radości może dać Nelce kupa piachu! Biegałyśmy wzdłuż morza, zbudowałyśmy zamek, szukałyśmy muszelek, ona się tarzała, ja patrzyłam. Piasek w różnych zakamarkach garderoby znajdujemy do dziś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Nela to taki mały Tarzan (widać, że lub się tarzać)
OdpowiedzUsuń