W pewną wrześniową sobotę wybraliśmy się na 4 godziny do Indii.
Odwiedziliśmy pokrytą marmurem świątynię BAPS Shri Swaminarayan Mandir, potocznie zwaną Neasden Temple.
Zjedliśmy wegetariańskie Thali popijając mango lassi.
Zajrzeliśmy do indyjskiego supermarketu.
Spotkaliśmy najprawdziwszych hindusów.
A Nela odkryła, że w tych Indiach są tak samo fajne patyki do zbierania jak w Londynie.
W drodze powrotnej z Indii do naszego mieszkania na Canada Water obie pasażerki tylnego siedzenia ucięły sobie drzemeczkę.
Takie właśnie małe Indie mamy na północnym-zachodzie miasta :).
Niestety w samej świątyni zdjęć robić nie wolno i aparat trzeba było zostawić w depozycie, więc musicie nam uwierzyć na słowo, że w środku też byliśmy. A tam to dopiero można by było zrobić foty! Najważniejsza część świątyni ozdobiona jest nieprawdopodobną ilością rzeźb i figur wyczarowanych z włoskiego marmuru przez hinduskich artystów. W specjalnych wnękach rezydują figury bogów, przebrane w piękne stroje i karmione delikatesami. Traktowane są jak "prawdziwe" do tego stopnia, że po lunchu mają drzemkę i odpoczywają za zasłonką. Wierni modlą się do nich w wielkim skupieniu, niektórzy biją pokłony do samej ziemi i wszyscy obowiązkowo obdarowują je prezentami i pieniędzmi.
Wyobraźcie sobie więc nasze miny kiedy to przez moment nieuwagi zastaliśmy Nelkę stojącą przed takowym bóstwem ze spodniami i majtkami na wysokości kostek... Coś ją uwierało więc postanowiła poprawić. Wierni i strażnicy wykazali się ogromną wyrozumiałością i nie wyrzucono nas za profanację. Reszta zwiedzania upłynęła w miarę bez ekscesów z tym, że Nelę bardzo korciła zabawa wielkimi plastikowymi motorówkami, które pływały po świętym stawie przed posągami.
Mamy nadzieję, że do prawdziwych Indii też uda nam się pojechać w niedalekiej przyszłości!
my też mamy taką nadzieję!
OdpowiedzUsuńPiękna światynia warto zobaczyć
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń