Zima jest po to żeby budować bałwany, jeździć na sankach albo na nartach. Bałwana zbudowaliśmy na podwórku w Londynie, w Polsce szaleliśmy na sankach na 10-cio stopniowym mrozie a na narty też jeszcze przyjdzie pora.
"Starszaki" - Staś, Piotrek i Zosia, zjeżdżały z samego szczytu wielkiej góry w Puszczy Kampinowskiej, wzbudzając zachwyt młodszego pokolenia, czyli Neli i Antka. Na owej górce byliśmy też świadkami ciekawych dialogów, a raczej tzw. pyskówek. Najpierw pan z psem pogniewał się na innego pana z psem i warczał "Psy to się na smyczy trzyma!", "Ale piesek łagodny, nie gryzie", usłyszał w odpowiedzi choć piesek jak na moje oko trochę już się zjeżył. Nie minęły 3 minuty, zjeżdżające z górki dzieci śmiały przestraszyć pana z koniem i tym razem im z kolei się dostało "Na Szczęśliwice idźcie zjeżdżać, trochę rozumu!", broniący niewinne pociechy rodzice odkrzyknęli mu z górki "Panie, z koniem do lasu nie wolno!" Od razu nam się przypomniało jak nasz znajomy z Londynu, Shane, kiedy wspinając się już prawie prawie odpada znad wpinki zawsze zamiast krzyczeć "Dawaj blok!!!!" i dołożyć jakieś przekleństwo, z prawdziwą angielską uprzejmością prosi "Gregor, would you like to take please?"
Nela dotarła na górkę na plecach tatki i choć szalała potem na sankach, strasznie nam przemarzła.
Stasio na swoich super sankach.
Na sankach Nela szalała też z Dziadkiem Stefanem i Agatą a Babcia tradycyjnie robiła za paparazzi. Dziadek własnoręcznie tuningował dla niej pożyczone sanki i uczył nas wszystkich technik saneczkowych. Po zjeździe Nela i Dziadek razem wciągali sanki na górkę, a wnuczka była w 7-niebie.
Nie ma to jak Ciocia Agatka.
A co w tym czasie robiliśmy my, czyli rodzice Neli? No, nie próżnowaliśmy, tylko ładowaliśmy na pobliskiej siłowni na świeżym powietrzu.
Kurcze, gdzie taka siłownia? A bieżnia była?
OdpowiedzUsuńChomiczówka, Chomiczówka, wysypisko radiowo, lotnisko Bemowo
OdpowiedzUsuńChomiczówka, Chomiczówka, tutaj przedszkole, szkoła sto-szóstka