poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Armenia - Nela i Michaś na urlopie

Na wyjazd do Armenii i Górnego Karabachu zebrała się nas cała zgraja – 6 staruchów (Bastek, Maryś, my, Ilonka, Agata) oraz 2 dzieci:

Jednym dzieckiem była oczywiście Nelka, a drugim Michaś, który jest od niej o 2 miesiące młodszy. Szykowaliśmy się więc na prawdziwy urlop – “dzieci będą się razem bawić a my sobie poodpoczywamy”. Okazało się, że trzeba było ich pilnować jeszcze bardziej niż zwykle, bo kilka razy prawie polała się krew. Każdy z was doświadczył zapewne podrywania poprzez ciągniecie za warkocz (jako ciągnący lub ciągnięta) lub dziuganie w plecy długopisem na angielskim (co w przynajmniej jednym przypadku okazało się skuteczne bo to już 5 lat po ślubie i dziecko w dorobku). Nelka jak wiecie warkocza nie posiada, ale nawet gdyby go miała to nie ma znaczenia, bo to ona podrywała Michasia w sposób raczej bolesny. A mianowicie gryzła go w rękę. Oboje z Grzesiem byliśmy lekko w szoku jako że do tej pory nigdy nie przejawiała tendencji kanibalistycznych. Próbowaliśmy po dobroci, przytulać, tłumaczyć, potem karciliśmy ją zdecydowanym tonem, a nawet ‘po łapach’ jej się dostało w przypływie bezradności, ale zupełnie nic sobie z tego nie robiła. Z pełną premedytacja łapała go za słodkie, małe paluszki i jak najmocniej zaciskała swoje 8 przednich zębów. A gdy udzielaliśmy jej reprymendy – ze spokojem pokazywała gdzie tego biednego Michasia ugryzła.

Michaś, mimo niewinnej minki, też nie pozostawał dłużny. Prowokował Nelkę wyciągając w jej stronę smoczek na sznureczku a jak już prawie prawie go łapała (oboje są smoczkowymi nałogowcami), szybko cofał rękę tak żeby nie mogla złapać. Nela dokładnie za każdym razem dawała się nabrać i złościła się, że Michaś tak ją oszukuje.

Podgryzanie i smoczkowe przekomarzanki nie oznaczały, że Nela i Michaś się nie polubili. Oboje cieszyli się na swój widok na pytanie "A gdzie jest Michaś/Nela?" pogazywali we właściwym kierunku (Nela nawet próbowała powtórzyć "Michał") i spędzali razem mnóstwo czasu.

Razem jedli jeżyny na patyku.

Zbierali siły do zwiedzania.

By po nocy podziwiać zabytki i bawić się w piachu.

Przemierzali kilometry w swoich “hopach”.

A nawet się razem kąpali.

2 komentarze :

  1. ale mieliście fajnie, szkoda że mnie nie zabraliście, rodzice by się bardzo nie pogniewali. buziaki, może następnym razem...

    OdpowiedzUsuń
  2. rodzicow tez moglismy zabrac ale powiedzieli ze wola jechac do Londynu ;>.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...