Od kiedy Grześ, jak to powiada "zakochał się w Romanie", bardzo chcieliśmy zobaczyć Pompeje i Herculaneum. W zimowe wieczory, oglądaliśmy z tęsknotą album o tym miejscach, który któreś z nas podarowało kiedyś drugiemu. Ale zawsze Włochy brzmiały trochę zbyt cywilizowanie i wybieraliśmy jakieś bardziej dzikie destynacje. Pierwsze urodziny Neli były świetnym pretekstem do wyjazdu. Na miejscu szybko okazało się, że zupełnie niepotrzebnie się wahaliśmy, a podczas 5-cio dniowego pobytu często zadawaliśmy sobie pytanie: Czy Włochy są w Europie?
Oczywiście geograficznie są, tu się nie będziemy kłócić a i fundament kulturowy w postaci imperium rzymskiego niewątpliwie nam zbudowali.
Dlaczego nie są? Po pierwsze, wszyscy Włosi mają absolutnie nieeuropejskiego bzika na punkcie dzieci, a małe, łyse, niebieskookie blondynki wprost uwielbiają. Nie było tubylca, który przeszedłby obok Nelki obojętnie, nie pomizdrzył się do niej i pozachwycał. Obce panie brały ją na ręce i całowały jakby znały ją od urodzenia. Po raczej oziębłej Anglii - byliśmy w przyjemnym szoku. Miłość do dziatwy nie przeszkadza Włochom w ignorowaniu podstawowych zasad ich bezpieczeństwa w samochodzie. Większość dzieci nie widziała na oczy fotelika samochodowego i podróżuje na kolanach, a niektóre mogą sobie nawet pokierować na głównej drodze razem z tatą (nawet nam się udzieliło i Nelka w korku podróżowała na kolanach). Tu płynnie przejeżdżamy do przyczyny numer dwa. Będąc we Włoszech człowiek zaczyna żałować, że nie przyjachał starym Wartburgiem z tuningowaną opcją "rydwan", pozwalającą na zdalne wysuwanie z kół szpikulców odpierających ataki innych samochodów. Większość Włoskich kierowców najwyraźniej opuściła zajęcia z podstawowych zasad ruchu drogowego i migacza. Na drodze panuje sajgon, wyprzedzanie w tunelu na ciągłej linii to norma a wszechobecne motorki prowadzą kamikadze. A co robi Włoski kierowca jak stoi w korku w tunelu? Oczywiście nie zdejmuje ręki z klaksona, jak wiadomo ciągłe trąbienie magicznie rozładowuje ruch (a jak nie ruch, to chociaż zszargane nerwy ;>). Oprócz iście arabskiej porywczości na drodze i zamiłowania do trąbienia, Włosi są również nieeuropejsko religijni. W Wielki Czwartek obudziła nas w nocy najsmętniejsza muzyka jaką można sobie wyobrazić i powtarzała się w równych odstępach do 5 rano. Z początku myślęliśmy, że to halucynacje słuchowe wywołane tanim winem (2 Euro za 0.5 L) i zmęczeniem, ale rano okazało się, że zupełnie przez przypadek zamieszkaliśmy w miasteczku znanym na całe Włochy z procesji wielkanocnych. W W. Piątek była powtórka z rozrywki (obiecywaliśmy sobie, że pójdziemy ale po całym dniu zwiedzania padliśmy).
Tak więc jak widzicie, Wochy tylko na pozór są w Europie ;>.
Nowe koleżanki.
Matka Boska od Wezuwiusza.
Szalone motorki.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz