piątek, 22 grudnia 2017

Chile - Cajon del Maipo


Po kilku dniach nad morzem czekała nas kompletna zmiana scenerii i wysokości. Bowiem nasze międzynarodowe rendez-vous z Barbarą, Tomkiem i ich dziećmi czyli pierwotny pretekst podróży do Chile, było zaplanowane w Cajon del Maipo, oddalonym zaledwie o godzinę drogi z peryferii Santiago. Ze stacji metra Mercedes złapaliśmy colectivo (kursującą na ustalonej trasie taksówkę) i pojechaliśmy krętymi drogami w stronę górujących nad miastem Andów. We wsi San Gabriel colectivo zawróciło, a my czekaliśmy na Barbarę na przysłowiowym rogu ;), skąd pojechaliśmy jeszcze kawał drogi w górę, aż do schroniska Placaroja. W wąwozie spędziliśmy 2 dni ciesząc się towarzystwem przyjaciół i radując oczy niesamowitą scenerią. Dodatkowo, był to pierwszy krok w naszej aklimatyzacji wysokościowej przed podróżą na Pustynię Atacama i przejazdem przez Andy do Argentyny.

Widok na położony na końcu doliny rzeki Maipo wulkan San Jose (5,856 m) z podwórka naszego schroniska.


W całej dolinie są tablice z informacją co robić w razie wybuchu wulkanu.


Refugio Placaroja - łóżka 3 piętrowe, górski charakter, brak internetu, piłkarzyki, gościnni i serdeczni gospodarze.



Górska wyprawa - Monumento Natural El Morado

W Cajon del Maipo po raz kolejny przekonaliśmy się, że dzieci są w stanie przejść dużo więcej i wejść wyżej niż by się wydawało, szczególnie gdy mają towarzystwo oraz wizję dojścia do andyjskiego lodowca (tym razem prawdziwego – patrz wpis z Czarnogóry). Nasz szlak startował z Baños Morales na wysokości 1860 m i nie owijając w bawełnę od razu zaczął piąć się stromo w górę. Temperatura, ostre słońce i wysokość dały o sobie znać więc właśnie na początku wyprawy dzieci wygenerowały najwięcej marudzenia. Potem się "rozgrzały" i dzielnie parły pod górę.

Dobrze przygotowany szlak prowadził przepiękną szeroką doliną wzdłuż wypływającego z lodowca wartkiego, burego strumienia. Krajobrazy były obłędne, a kolory tak zróżnicowane i intensywne, że zachwycaliśmy się na każdym kroku. Im bliżej szczytów zwieńczających dolinę i spływających lodowców o niebieskawym odcieniu, tym bardziej czuliśmy ogrom Andów i smak przygody. Do stóp lodowca de San Francisco dotarliśmy dopiero o 16:00, czyli dość późno jak na górskie wycieczki więc zabawiwszy krótką chwilę udaliśmy się w dużo już łatwiejszą drogę powrotną. W sumie przeszliśmy ponad 19 km i dotarliśmy na wysokość 2559 m n.p.m.

Dokładna trasa: https://www.endomondo.com/users/12575010/workouts/1046722760

Nasza ekipa.


"Tato, bolą mnie nóżki..." Mamy dla Igi takie cudo, które wygląda jak zwykły plecak, a w razie potrzeby rozpina się i zamienia w całkiem wygodne nosidło. Idealny gadżet gdy dziecko już większość czasu chodzi samo, a tylko musi od czasu do czasu odpocząć. Iga, która jest znanym leniuszkiem, oczywiście mocno nadużywa ...



Reszta ekipy ekipy prężnie szła sama podziwiając po drodze piękne krajobrazy, zwierzaki i intensywne kolory.









 








Śnieg w nagrodę - tak Olaf nie mógł się powstrzymać żeby go natychmiast nie spróbować ;).

 

Ogromną radość wywołała znaleziona końska podkowa, którą nieśliśmy na zmianę całą drogę.



Polowanie na skamieliny 

Cajon del Maipo to nie tylko miejsce górskich wycieczek, wspinaczki czy zimowego heliskiingu, to również absolutny raj dla geologów i paleontologów. Nasi mali amatorzy skamielin mogli tym razem naprawdę odnaleźć ślady zwierząt żyjących w ciepłym morzu, które miliony lat temu falowało w miejscu dzisiejszych szczytów. Co prawda ku rozczarowaniu dzieci nie natrafiliśmy na żadne kości dinozaurów... ale własnoręcznie znaleźliśmy kilka skamieniałych muszli. Oraz jak twierdził Olaf – odcisk łapki prehistorycznej myszy ;).



2 komentarze :

  1. Fantastyczne widoki, może kiedyś tam sie wybierzemy. U nas, na Teneryfie tez ladnie I wesolo, usciski mama

    OdpowiedzUsuń
  2. Adeczko, przepiekne widoki, macie wiecej sniegu niz my. Naprawde milo was widziec. Buziaki mama

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...