środa, 27 grudnia 2017

Argentyna - Przez Andy do Argentyny

Po 2 tygodniach, z rozrzewnieniem pożegnaliśmy Chile i wczesnym rankiem ruszyliśmy autobusem firmy Andesmar przez Andy do Argentyny drogą RN 27. Już wcześniej zarezerwowaliśmy miejsca na samym przodzie autobusu na górnym piętrze, więc było i dużo miejsca na nogi i panoramiczne widoki na Andy oraz płaskowyż Altiplano.

Trochę obawialiśmy się jak dzieci poradzą sobie z wysokością - zaraz za San Pedro droga wspina się przecież na zawrotne 4 800 m n.p.m po chilijskiej stronie, po czym kilometrami utrzymuje się powyżej 4000 m, aż wreszcie przebiega przez przełęcz na wysokości 4 200 m, zaraz na którą jest przejście graniczne z Argentyną (w zimie droga i przejście bywają zamknięte ze względu na pogodę). Jak było w rzeczywistości? Starsze dzieci nawet nie zauważyły, że wjechaliśmy naszym autobusem na szczyt Mont Blanc i spokojnie słuchały audiobooków, podczas gdy niedospana Iga ucinała sobie poranną drzemkę. Na granicy trzeba było wysiąść, prześwietlić bagaże i oddać nielegalne jedzenie (można mieć herbatniki, krakersy etc, ale owoce czy sery zabierają)... oraz zakupić nowe zapasy na dalszą, wielogodzinną podróż (w sumie 9h). Cała procedura zajęła około godziny i przebiegła bez większych problemów (dla cierpiących na chorobę wysokościową jest osobny pokoik). Niestety pieniędzy nie dało się wymienić, ale miła pani w małej budce na parkingu przejścia po argentyńskiej stronie sprzedała nam za resztkę chilijskiej waluty kilka pierożków empanadas, po czym kontynuowaliśmy podróż do Jujuy podziwiając piękne widoki i wypatrując lam.

Widoczny z San Pedro stratowulkan Licancabur (5 916 m n.p.m) wyglądał z okien autobusu na całkiem dostępny - jadąc drogą RN27 byliśmy tak wysoko i tak blisko!


Długodystansowe autobusy w Ameryce Południowej to zupełnie inna liga niż nasze europejskie. Nawet w ekonomicznej klasie semi-cama, fotele mocno się rozkładają umożliwiając wygodną drzemkę, a na nogi jest miękkie oparcie. W takich warunkach to można jechać! Warto pamiętać o czymś ciepłym do okrycia - hojni kierowcy nie żałują chłodzenia.



Zjazd z Altiplano w stronę Jujuy był imponujący - awiomarin się przydał i dorosłym i dzieciom... 

 

Argentyna przywitała nas ... ulewnym deszczem i nowymi zwyczajami.

Po pierwsze, na międzynarodowym dworcu autobusowym w Jujuy nie dało się "normalnie" wymienić pieniędzy - tym sposobem nauczyliśmy się szybko, że w Argentynie to żaden "wstyd" pytać w każdym kolejnym punkcie dworcowym - czy to bar czy agencja sprzedaży biletów, czy aby nie mogą wymienić nam kilku dolarów. W którymś kolejnym - mogli. Po drugie - nie dało się pobrać pieniędzy z bankomatu. A kiedy już w centrum Jujuy wymieniliśmy kilkaset dolarów... to całe "gacie" mieliśmy wypchane banknotami ;). Zaczęła się dla nas era wyciągania kolejnych zachomikowanych w różnych sekretnych kieszonkach dolarów i wymieniania ich na wielkie pliki pesos. Efectivo nadal rządzi w Argentynie a na naszą piątkę, trzeba mieć tej gotówki więcej niż by się chciało...

Jak wygląda 300 USD w argentyńskich pesos? Mniej więcej tak:  



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...