czwartek, 6 października 2011

Londyński przedszkolak imperialny

Po ponad 18 wspólnych miesiącach Nela rozstała się ze swoją nianią Kasią oraz małą Ewunią. Za nami pierwszy tydzień w przedszkolu, tzn. 3 dni po 2 godziny "na próbę" w towarzystwie rodziców(ca) i jeden dzień pełny.

Stan na dzień dzisiejszy: podoba się :)
Negocjacje żeby wyjść z przedszkola: 45 minut

W Londynie dzień w sensownym przedszkolu kosztuje tyle co doba w hotelu 3 gwiazdkowym, więc jako pół-studenci z kredytem hipotecznym postanowiliśmy zapisać Nelę do przedszkola uniwersyteckiego Imperial College, gdzie przysługuje nam dofinansowanie. Na liście oczekujących byliśmy bagatela 12 miesięcy... takim owa placówka cieszy się powodzeniem. Na razie na 2 dni w tygodniu a potem zobaczymy.

Jedynym minusem przedszkola jest dojazd - trzeba przedostać się na drugą stronę Londynu do South Kensington.

Przedszkole mieści się w dwóch połączonych wiktoriańskich willach w samym sercu South Kensington, rzut kartoflem od Exhibition Road. Ale luksusów tam nie ma, wszystko jak to w starym angielskim domostwie - nadgryzione zębem czasu. Nie dobra materialne są tu wszakże najważniejsze. Istotne jest to, że są urocze panie, 3 na 11 osobową gromadkę (z tego jedna rodaczka Pani Magda) i bardzo sympatyczna dzieciarnia, w większości przychówek pracowników naukowych :). Nela jest na razie niepocieszona, że przecież zawsze wszystko rozumiała, a teraz mówią do niej jedynie po angielsku. Ale sądząc po tempie w jakim nauczyła się polskiego, myślę że szybko załapie. Jest coraz bardziej zainteresowana nowym językiem i ciągle się dopytuje "Mamo, a co to znaczy?", przy czym powtarza całe zasłyszane po angielsku frazy, a nie pojedyncze wyrazy. Robienie zdjęć innym dzieciom jest nielegalne, więc fotka z samą Nelą i zwierzakami.

Pierwszego próbnego dnia po przedszkolu teleportowaliśmy się w lata 70-te odwiedzając Wydział Matematyki Imperial College gdzie studiuje Grześ. Zarówno fasada jak i wnętrza oraz wyposażenie budynku mogłyby bez dodatkowej charakteryzacji stanowić plan filmowy "40-latka". Jedynym co psuło efekt były laptopy i czajnik elektryczny, oraz ... studenci.

Co bardziej przedsiębiorczy doktorant wprowadza własne usprawnienia, np. podnosi zbyt niskie biurko na cegłówkach. Cóż za piękny laminat na podłodze!

Nelka szybko stwierdziła, że "na uczelni jest straszne nudno", więc zostawiłyśmy tam tatę żeby porozwiązywał sobie jakieś wzory złożone z samych robaczków, a same udałyśmy się do pobliskiego Hyde Park'u na lody.

Temperatura 29 C w październiku zdarza się w Londynie nieczęsto, więc cały dzień korzystałyśmy z pięknej pogody. Ach jakby to było cudownie gdyby tak ciepło i słonecznie było przez cały rok, a przynajmniej w lato! Bawiłyśmy się na trawie, przez półtorej godziny obserwowałyśmy parkowe ptactwo w jeziorku Serpentine i brodziłyśmy w fontannie.

Trzymajcie kciuki żeby stan "podoba się w przedszkolu" trwał!

3 komentarze :

  1. u nas się zmienił na tydzień, w ja nie chcę, ale teraz znowu jest podoba się

    OdpowiedzUsuń
  2. Co wy za obiektyw macie?
    Jakieś dziwne te zdjecia.
    Bastek

    OdpowiedzUsuń
  3. Z szerokokątnym eksperymentuję, ale jak widzisz na razie zupełnie sobie z nim nie radzę! Chociaz to z Nelka na kolanach mi sie podoba.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...