Lato wreszcie odnalazło do nas drogę i we wrześniu co weekend udawało nam się wyskoczyć w pod-londyńskie skały Harrisons Rocks choć na jeden dzień. Pobyt na łonie natury działa na nas lepiej niż terapia i prozak razem wzięte, więc aplikowaliśmy te lekarstwa na nasze ostatnie smutki bez umiaru.
Nelka jak zawsze bezbłędnie wyczuwa, że mama potrzebuje buziaka.
Dzień w skałach jak wiadomo należy rozpocząć od kawy i rogalika.
W Harrisonsach można wspinać się z liną (ale jedynie na wędkę, bo tutejsze piaskowce są za miękkie na jakikolwiek sprzęt) lub boulderować.
Nie ma to jak się powydurniać z Anią.
Uwielbiamy patrzeć jak bardzo nasza mieszkająca w bloku dziecina kocha przyrodę, a skały są fantastycznym miejscem do odkrywania jej w nelkowym tempie. Rozbijamy "obozowisko" w jedynym miejscu na dobre kilka godzin i nie trzeba jej wtedy pospieszać, żeby przestała zatrzymywać przy każdej kałuży, błocie czy kamyczku jak to ma w zwyczaju gdy się spieszymy i próbujemy dokądś dojść. Obudził się w niej pierwotny instynkt zbieracza i nie jest w stanie przejść obojętnie obok jakiegokolwiek obiektu, który mógłby się do czegoś przydać. Największą słabość ma do patyków, które rozdaje do niesienia pozostałym uczestnikom spacerów, gdy już sama nie jest w stanie unieść więcej.
Z patyków można zrobić taki fajny szałas.
Na drzewach i krzakach rośnie tyle skarbów, które należy pozbierać i włożyć do wiaderka.
Kwiatki też kuszą zapachem.
Z zebranych własnoręcznie dzikich jabłek, kwiatów, żołędzi, jarzębiny, piórek, piasku i trawy, można "ugotować zupę dla wiewiórek".
"Mamo, tato zabierzcie mnie w skały!"
Oprócz pięknej scenerii, wspinania i natury, niewątpliwą atrakcją Harrisonsów jest też przejeżdżająca tuż pod skałami zabytkowa lokomotywa parowa.
Czy wam tej Neli ostatnio nie podmienili czasem? Jakoś inaczej wygląda.
OdpowiedzUsuńA jechaliście tą lokomotywą. Fajna musi być!
Bastek
Lokomotywą nie jechaliśmy :(.
OdpowiedzUsuńWygląda może inaczej ale krnąbrna jest jak była!