W związku z pewnym wydarzeniem w naszym życiu, czytuję ostatnio sporo książek filozoficzno-duchowych. Ostatnią pozycją w mojej pocieszeniowej bibliotece jest wywiad-rzeka z Dalai Lamą, w której Tybetański mistrz opowiada, że czynienie dobra i pomaganie innym poprawia samopoczucie. Widząc więc starszą panią taszczącą z lokalnego sklepu ciężkie torby zaproponowałam jej pomoc. Nela była w doskonałym nastroju po całym dniu, który razem spędziłyśmy i siedziała w wózku tuląc ukochane misie. Przeszłyśmy tak razem dobre 15 minut gawędząc na błahe tematy kiedy to Nela zaczęła się buntować. Najpierw niegroźnie marudziła, potem pokrzykiwała, a na koniec wyła już tak niemiłosiernie, że rozmowa była niemożliwa i musiałam się zatrzymać. Bunt 2-latka?!? Na kontakt Nela-Ziemia nie było szans, a starsza pani patrzyła na mnie z coraz większym rozczarowaniem. Po kilku minutach spędzonych na nieudanych próbach nawiązania jakiegokolwiek dialogu z rozwrzeszczaną, leżącą na trotuarze Nelką, miła starsza pani zrobiła mi wykład o rozbestwionych bachorach, bezradnych młodych matkach i tym jak to było w jej czasach, zabrała swoje ciężkie torby i poszła.
Nasz cyrk miał natomiast coraz więcej widzów. W oknach pobliskich mieszkań pojawiały się głowy, rzucały komentarze i chowały się z niesmakiem. A na deptak wyszedł zaniepokojony pan i paląc papierosa przyglądał się nam z nadzieją na epilog. Co było robić? Tłumaczyłam, pytałam, przytulałam, jak na ironię trochę chciało mi się z tej całej szopki śmiać. Nela uciekała, tupała, ryczała i wszystko co była w stanie powiedzieć to "nie, nie, nie...". Czy to ta sama racjonalna i rozumna istota, której naprawdę wszystko można wytłumaczyć? Obserwując ją wydawało mi się, że emocje zupełnie nią zawładnęły i nie miała nad sobą absolutnie żadnej kontroli. Buzia krzyczała "nie, nie..." a oczy patrzyły na mnie z przerażeniem mówiąc "Mamo pomocy! Nie wiem co się dzieje!". W samą porę palący pan odezwał się do nas po polsku i to magicznie Nelę otrzeźwiło. Przestała płakać i jeszcze trochę łamiącym się głosem oznajmiła, że idziemy do domu.
A ja tylko chciałam pomóc starszej pani.
to nie może być prawda, ne która u mnie była była sto razy grzeczniejsza niż ja, a do tego wyglądała na taką co nie umie płakać!
OdpowiedzUsuń