Zabraliśmy Nelkę na bouldery w nadziei, że "połknie wspinaczkowego bakcyla", ale mieliśmy raczej na myśli perspektywę lat a nie... dni. No i się doigraliśmy! Nelutek, podpatrując nas w Albarracin, odkryła wertykalny wymiar świata, co wobec braku skałek w Londynie, oznacza wspinanie na wszelkie sprzęty domowe - byle do góry. Dokłada nogę do ręki jak wytrawny boulderowiec i ciągnie!
A wszystko zaczęło się niewinnie pewnego wieczoru po powrocie z Albarracin.
Nelka siedziała sobie zadowolona w wannie i bawiła książeczką od Cioci Doroty z Nowej Zelandi...
Aż nagle zapragnęła wyjść!
A z wanny jak wiadomo, nie da się 'wyraczkować' jak np. spod prysznica w Hiszpanii. Postanowiła więc spróbować pokonać ją 'górą'...
Ale to wcale nie jest takie proste (pomimo chwytania krawędzi paluszkami u nóg) - wanna jest śliska i wysoka!
No a kolejnego dnia była paczka i parapet...
Regał z książkami...
Skrzynia z zabawkami...
Siedzonko...
A w niedzielę rano, pierwsza "droga" - fotel. Sami zobaczcie, że to nie żaden pic na wodę fotomontaż.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz