czwartek, 30 kwietnia 2015

Sri Lanka - Galle na koniec

Z plaży w Tangalle mini-busikiem dostaliśmy się do zabytkowego miasteczka Galle (na liście unesco), położonego na malowniczym cyplu wychodzącym w morze. Co zapamiętaliśmy z tego miejsca? Przepiękny zachód słońca, 300 letni fort, muzeum morskie, spacery murami z cudnymi widokami na ocean, włóczenie się wąskimi, kolonialnymi uliczkami, "pachnący" targ rybny oraz ... przepyszne lody domowej roboty dla ochłody (testowaliśmy cynamonowe, mangowe i passion fruit). Mniam.   

Galle w wersji odrestaurowanej:   


I w wersji "porośniętej" tropikalną roślinnością:
 

Galle jest otoczone starymi murami, podobno to one ocaliły miasto gdy uderzyła w nie fala tsunami...




Wieczorna kąpiel.



Port i targ rybny.

 


"Relaks" w muzeum morskim...


Mieszkańcy Galle. Lankńczycy kochają grę w krykieta.

 


Piękny zachód słońca na koniec podróży.



W Galle zostaliśmy 2 noce, a potem czekała już na nas jedynie podróż do Negombo i lot przez Dubaj do Londynu.

Dzieciakom spodobało się spanie pod moskitierą. Bardziej pro forma bo komarów na szczęście nie było.
 

Na dworcu w Galle okazało się, że nie tylko my wpadliśmy na świetny pomysł przejechania odcinka Galle - Colombo - Negombo nadmorską trasą kolejową. Pociąg był już zapchany na wstępie, a szturmowała go jeszcze masa turystów i lokalsów. Udało mi się na litość dopaść 1 miejsce na naszą 5 osobową rodzinę... a po chwili jeden pan Lankańczyk wspaniałomyślnie odstąpił nam swoje miejsce, więc rozsiedliśmy się już ciut wygodniej w wagonie 2 klasy. Tzn ja i dzieci bo Grześ większość podróży stał, lub spacerował z wyrywającą się do chodzenia Igunią, którą oczywiście wszyscy napotkani pasażerowie chcieli poznać :).       


Starsze dzieciaki podziwiały przez okno krajobrazy, a same też stanowiły obiekt zainteresowania.  


Po dobrych kilku godzinach telepania pociągami i tuk tukiem (przesiadka w Colombo, dalej podmiejskim) dotarliśmy dość wygnieceni i głodni do Negombo, które widnieje na turystycznej mapie Sri Lanki jedynie dlatego, że właśnie tam wybudowano międzynarodowe lotnisko. Nie ma tam nic spektakularnego, plaża jest raczej brudnawa, a woda zamiast turkusu ma odcień brunatny, zdecydowanie bardziej przypominający kolor Bałtyku w pochmurne popołudnie niż widokówkę z Malediwów.

Oj nie chciało nam się wyjeżdżać ze Sri Lanki! Ale cóż było robić, zjedliśmy pożegnalne curry, spakowaliśmy manatki i do domu.


2 komentarze :

  1. Nieźle, z trójką dzieci lokalnymi środkami transportu. My już po wyjeździe i też się nie chciało wyjeżdzać.. Tym bardziej, że brakło nam trochę czasu na relaks pod palmą i czuliśmy niedosyt. A Sri Lankę przejechaliśmy...na rowerach:) Wpisami zajmę się soon..

    OdpowiedzUsuń
  2. ROWERY!? Brzmi jak przygoda ;). To czekam niecierpliwie na wpisy! Uściski.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...