środa, 22 kwietnia 2015

Sri Lanka - Małe nóżki zdobywają Sigiriya Rock

Imponująca, otoczona zielenią Sigiriya Rock to jedna z największych atrakcji turystycznych Sri Lanki. Widać ją zresztą nie tylko z całej okolicy, ale też na wszystkich lokalnych plakatach reklamujących wyspę. Na szczycie skały znajdują się ruiny pałacu i/lub klasztoru (badacze nie są pewni) pochodzące z czasów panowania króla Kassapy (5 w.n.e), a u podnóża i w pobliżu są pozostałości zabudowań i ogrodów.

Z perspektywy okazało się, że przed zwiedzaniem Sigiriya Rock zrobiliśmy bardzo małe rozeznanie praktyczne. W ten sposób nie przeczytaliśmy, że zdarzają się tam ataki dzikich pszczół... , że ostatnia część schodów jest raczej mocno eksponowana... i, że jak już się wyjdzie z kompleksu, to nie można wejść z powrotem. Oszczędziło nam to sporo zmartwień i wątpliwości, a może byśmy się w ogóle nie zdecydowali? A tak, w błogiej nieświadomości (lub ignorancji...) udało nam się zdobyć Lwią Skałę ze wszystkimi dzieciakami, bez większych zmartwień i kłopotów. Dzieci lęku wysokości nie mają i nawet nie rozumiały dlaczego tak kurczowo trzymamy je za rączki na ostatnich schodach. Olaf i Nela weszli sami i wymagająca dla małych nóżek wyprawa mocno utkwiła im w pamięci, w końcu to 200 metrów przewyższenia w temperaturze 35 C. Igę wniósł Grześ :). Olaf na widok jakiegokolwiek wzniesienia pytał do upadłego przez kolejne kilka dni, "A czy to Sigiriya Rock?" lub "A czy my tam byliśmy?". Natomiast Nela narysowała kilka wersji Lwiej Skały w swoim pamiętniku podróży.

Zwiedzanie zajęło nam ponad pół dnia, z przerwą na lunch. Na szczęście po lunchu udało nam się uprosić panów strażników o ponowne wpuszczenie na ten sam bilet, bo po południu chcieliśmy jeszcze zobaczyć ogrody! Po raz kolejny przekonaliśmy się, że troje blond dzieciaków daje spore plusy w tego typu negocjacjach. 

W drodze na Skałę.


Kanydatów do zwiedzania było sporo, w pewnym momencie zrobił się totalny korek.



Czy już pisałam o wszechobecnych wycieczkach szkolnych? Naturalnie w Sigiriya też były grupy dzieciaków spragnionych nawiązania kontaktu z turystami.


W połowie ściany jest zadaszony taras gdzie można podziwiać piękne ścienne malowidła. Badacze spekulują czy przedstawiają one nałożnice władcy Sigiriji czy może jakieś mityczne nimfy.

 



Olaf z kosturem napiera do góry.


 Schody na szczyt.

 

Na szczycie Olaf oznajmił, że natychmiast musi iść do toalety w ważnej sprawie... Nie muszę chyba nawet pisać, że toalet tam nie ma, jest za to cała masa turystów (lokalnych jak i przyjezdnych) i bardzo mało miejsc do schowania...

Widoki z góry.



Skałę oglądaliśmy też z grzbietu słonia! Tzn. Grześ z dzieciakami, bo my z Igą odpuściłyśmy tym razem. Gdy czekałyśmy na nich przy zagrodzie słoni Iga zaczęła dopominać się o mleko. Pan od słoni jak tylko zorientował się o co jej chodzi zaprosił mnie do swojego domu, żebym mogła nakarmić ją w spokoju (karmię wszędzie, ale z ciekawości skorzystałam). Seniorka rodu ugościła nas w swoim skromnym pokoju i usadowiłyśmy się z Igą na łóżku zrobionym z gołych desek, a nakrytym jedynie grubym kocem. Podróżowanie z dzieciakami otwiera wiele drzwi :).

Pan od słoni zrobił całkiem fajne fotki:





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...