niedziela, 19 kwietnia 2015

Sri Lanka - Jedz, bo inaczej...

Nie mamy jakiejś sprecyzowanej filozofii wychowywania dzieci, ale generalnie staramy się traktować je z szacunkiem i zrozumieniem. Rzadko stosujemy jakieś straszne kary i poważne groźby, częściej tłumaczymy i rozmawiamy. Niemniej, święci nie jesteśmy pod żadnym względem, i szczególnie w przypadku niejedzącego nic Olafa, gdy cierpliwość i pomysły nam się kończą, stosujemy klasyczny szantarz w rodzaju (cedzone przez zaciśnięte zęby): "Olaf, jeśli nie zjesz kolacji, nie będziesz mógł dostać deseru przez resztę tygodnia".

A na Sri Lance, Olaf tak pouczył Grzesia :)

Olaf: "Tato, jedz ładnie swój lunch, bo inaczej nie dostaniesz potem piwa!"   

A piwo lokalne, marki Lion, jest całkiem wypitne, szczególnie schłodzone. 


Z jedzeniem bywało różnie, czasami dla dzieci był tylko suchy ryż, bo wszystko było albo ostre, albo im nie smakowało (mają fazę wybrzydzania). Wiele restauracji, oprócz curry z ryżem (rice and curry), miało w menu makarony lub frytki, a raz trafiliśmy nawet na smaczną pizzę! Na deser zjadaliśmy owoce, naleśniki, albo lokalne zsiadłe mleko ze słodkim sosem (curd). Iga wciągała przywiezione z Londynu tubki z jedzeniem dla niemowląt, a do tego... taką samą porcję lokalnego jedzenia jak jej brat :-), najchętniej swoim widelcem. Pobojowisko zostawiała straszne, aż wstyd, ale jest tak słodka i kochana, że każdy kelner jej wybaczał.


Sri Lanka wydawała nam się na tyle czysta, że pozwalaliśmy sobie na picie w restauracjach świeżych soków. A gdy Neli przejadły się koktajle z papai i ananasa, przerzuciła się na kokosy.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...