Dzieciarnia już się jakoś wykaraskała ze swoich chorób więc wybraliśmy się w niedzielę do Horniman Museum w Forest Hill. Muzeum istnieje od czasów wiktoriańskich, kiedy to właściciel posiadłości Frederick John Horniman (tylko bez skojarzeń proszę...) udostępnił zwiedzającym swoje zbiory. Można tam obejrzeć kolekcję instrumentów muzycznych, rzeźby z Afryki, masę wypchanych zwierząt (zawsze mam mieszane uczucia...) oraz akwaria. Nam się oczywiście udało zwiedzić może kilka procent, ale na pewno tam wrócimy, bo dużo bliżej, ciszej i spokojniej niż w pełnych turystów i wycieczek szkolnych sławnych muzeach na Exhibition Rd w South Kensington.
Horniman Museum i ogrody w Forest Hill.
Oczywiście muzeum ma też część interaktywną - tu np. można było sprawdzić, które zwierzęta są aktywne w dzień, a które w nocy i posłuchać jakie wydają dźwięki.
Olaf okazał się idealnym dzieckiem na wyjścia - większość przespał :).
Choć Nela większość czasu "idzie sama na nóżkach", to od czasu do czasu ma ochotę posiedzieć w wózku, żeby chociażby zjeść banana. Wtedy naprawdę przydaje się nasz czerwony double-decker.
Babcia Ala, która przyjechała niedawno z Ameryki, jest teraz ulubioną osobą Neli :). Mama poszła w odstawkę.
"Babciu, powyglądaj ze mną przez okno". Nela i Babcia Ala w East London Line, która spod domu dowiozła nas do muzeum.
babcia Ala wygląda jak mama Ada, więc Neli może się trochę mylić :) a białe kulki rosną u nas za płotem i wojtuś obojętnie koło nich nie przejdzie, zawsze musi kilka rozdeptać :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ciocia Ada i Babcia :), też sobie kilka rozdeptałyśmy.
OdpowiedzUsuńA a propos skojarzeń to Minister Stanu Delhi nazywa się Sheila Dikshit. Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuń