Odwiedziny babci Ali i dziadka Lecha były dla nas idealnym pretekstem do ruszenia się z domu w Święta. Zamiast tłoczyć się w naszych małych 4 ścianach postanowiliśmy spędzić tydzień w jednym z najpiękniejszych miasteczek Anglii - Bath. Z naszego doświadczenia wynika, że Rzymianie praktycznie zawsze lokowali swoje miasta w wyjątkowo malowniczej scenerii i tak jest w przypadku Spa Aquae Sulis, które zbudowali w 43 r.n.e. Ale urokliwe wzgórza i dolina rzeki Avon to nie wszystko co skłoniło Rzymian do założenia tu miasteczka. Jak wiadomo gustowali oni w kąpielach i to właśnie niezwykłe źródła geotermalne przyciągnęły tu panów w togach i panie w zwiewnych tunikach.
Tym samym nasz 4-tygodniowy Olaf odbył swoją pierwszą dłuższą podróż. Okazał się urodzonym nomadem arktycznym, uwielbia spać w samochodzie, wózku lub w chuście, a kompletnie odmawia spania w czymś co się nie porusza (miłosiernie robi wyjątek w nocy..., odpukać). Przedkłada też bycie w plenerze nad kiszenie się w domu i nie zwraca uwagi na zimno. Plusem jego preferencji jest to, że bez problemu można go wszędzie zabrać oraz zbawienny wpływ ruchu na naszą kondycję i figury. Minusem zaś, że świątek, piątek, deszcz czy śnieg, trzeba z nim godzinami drałować po dworze. Stąd też nasze przestoje w blogowaniu... Mam nadzieję, że niebawem stanie się bardziej kooperatywny.
Najważniejszy zabytek Bath - The Roman Baths, Olafinka zwiedzał w chuście u mamy, pewnie niewiele zapamiętał :). Łaźnie, wybudowane ku czci bogini Minerwy, są jednymi z najlepiej zachowanych w Europie i warto pofatygować się do Bath już dla nich samych.
Lecznicza woda ze świętego źródła, w której pławili się Rzymianie ma 46 C i zachęcająco parowała w ten chłodny, deszczowy grudniowy dzień.
Rzymskie ogrzewanie podłogowe, niestety już nie na chodzie.
I sławetne ołowiane rury doprowadzające i odprowadzające wodę.
Płaskorzeźba z fasady świątyni, która mieściła się na terenie łaźni.
W 21 wieku zwiedzającym towarzyszą wirtualni Rzymianie, niektórzy nawet odważnie obnażają kształtne pośladki :).
Oprócz "roman" w Bath lubią również przymiotnik "royal", czyli królewski. Najbardziej prestiżowym adresem w miasteczku jest ma się rozumieć BA1 czyli The Royal Crescent, perełka architektury gregoriańskiej. Nie dość, że adres robi wrażenie na rozmówcy, fasada całkiem estetyczna to jeszcze piękny widok z okien na bajecznie zielony trawnik i resztę miasteczka leżącego poniżej. Jeśli ktoś ma w zanadrzu 4 miliony funtów to może sobie nabyć segmencik z 7 sypialniami (wyjątkowo pozwalam sobie zareklamować moją firmę). Jak się zastanowić, to w sumie nie tak drogo?
Kontynuując temat "royal" i starając się ignorować mżawkę i niedogodności temperaturowe, wybraliśmy się do pięknego parku Royal Victoria Park. Nela wspinała się na drzewa z pomocą babci i cały dzień paradowała w prezencie od Świętego Mikołaja - "słuchawkach do badania misiów". Oszacowaliśmy "na oko", że jest w stanie sama przejść prawie 4-5 km, co jak na takie małe nóżki uważamy za nie lada wyczyn!
A z dziadkiem odbywała lekcje botaniki. Jak powszechnie wiadomo, dziadek Lech zawsze miał zapędy dydaktyczne więc przy ciekawej wszystkiego i ultra-gadatliwej Nelce mógł się do woli realizować. Razem oglądali mech i huby, strząsali jagódki z jarzębino-podobnego drzewa i zbierali patyki.
I jeszcze widoczek znad rzeki.
Zdjęć nie za dużo, bo na razie uczymy się ogarniać 2 sztuki potomstwa...
Oj jak ładnie w tym Bath, prawie już zapomniałem :(
OdpowiedzUsuńWitam, mam do Państwa pytanie. Czy wszystkie przedstawione miejsca na zdjęciach w Roman Bath są ogólnie dostępne do zwiedzania, czy można je zobaczyć po opłaceniu biletu wstępu? Szczególnie interesują mnie ołowiane rury. Czy można je w ramach uiszczonej kwoty filmować, czy też trzeba gdzieś zgłosić zamiar filmowania obiektu, by otrzymać na to zgodę? Proszę o odpowiedź na adres mailowy: darek@itv24.com.pl
OdpowiedzUsuń