... zdarza nam się już praktycznie codziennie. Ma się rozumieć nadal nosimy w plecaku przynajmniej 2 zestawy ubrań na zmianę w razie wpadki, ale sięgamy po nie coraz rzadziej. Droga do sukcesu była długa... nie spotkał nas luksus z rodzaju "kilka razy zrobiła i załapała". O nie.
Pierwszym krokiem było całkowite odstawienie pieluszek jednorazowych, bo w nich dziecko zupełnie nie czuje, że sikanie w gatki jest niefajne. Wszystko zaraz elegancko wsiąka i po kłopocie. Co do "grubszej sprawy", wystarczy przecież powiedzieć "Neli trzeba zmienić pieluszkę..." a rodzice czy niania, nie mogąc znieść cokolwiek nieprzyjemnego zapachu zaraz rzucą się do roboty. Pożegnanie z pieluszkami równało się powitaniem z majtkami, które razem kupiłyśmy w sklepie - Nela sama wybierała. Po przyjściu do domu, w majtki przebrała się sama, oraz wyposażyła w nie wszystkie swoje misie :). No i się zaczęło. Wpadki wszelkiego rodzaju były na porządku dziennym, na szczęście Kasia, nasza niania wytrwale ćwiczyła z Nelą siedzenie na nocniku i zmieniała kolejne spodenki. Ale jak już Nela po dobrych kilku tygodniach załapała o co chodzi, to zaczęła teatralnie wołać "Mama, tata, kupa, siku szybko idziemy do łazienki".
Żeby zachęcić naszą wiercipiętę do siedzenia na nocniku, zaczęliśmy puszczać jej kreskówki na youtube'ie, w szczególności polecaną przez Wujka Michała Świnkę Peppę, w której zakochana jest kuzynka Neli, Pola. I nie dziwię się, bo świnki są świetne, dobrze wychowane, grzecznie się bawią i ciągle się śmieją. Nela cytuje teksty ze świnki na prawo i lewo: "Patrz misiu jak ziemia jest mała" opowiadała z przejęciem swojemu misiowi wdrapawszy się na murek, zupełnie jak Peppa lecąc balonem. Trzeba tylko dozować jej ilość odcinków (u nas limitem są 3), bo mogłaby obejrzeć i 100.
Innym miłym skutkiem ubocznym treningu kibelkowego jest to, że i my z Grzesiem jesteśmy chwaleni za korzystanie z toalety :). Zawsze obsypujemy ją pochwałami i zachęcamy, jak tylko uda jej się z sukcesem skorzystać z łazienki, a Nela działa jak lustro. Pewnego razu gdy Grześ zabrał ją ze sobą do łazienki na lotnisku, mieliśmy taką oto rozmowę:
Nela do Grzesia: "Brawo tato. Świetnie ci poszło!"
...i do mnie: "Nela jest bardzo dumna z taty, że tak ładnie zrobił siusiu do wielkiego kibela, na-sto-ją-co!"
Za nami pierwszy bez-pieluszkowy wyjazd - do Irlandii, na którym zaliczyliśmy jedynie 2 wpadki :). Jak dla mnie - sukces!
Nela, majtki i misie.
Michaś też jest wielbicielem świnki Peppy :) ale pieluszki nadal są niezbędne...
OdpowiedzUsuńhaha, ja na nocniku oglądam krecika, zajeździłem już jedno dvd i mama musiała kupić nowe. mój ostatni wyczyn, obsikanie najpierw mamy (koszula, dżinsy, buty), która mnie niosła do sklepu z butami w centrum handlowym, a potem taty (koszulka i dżinsy), który mnie zabrał od obsikanej mamy i niósł do toalety, tylko bartusia nie obsikałem. ale dziś miałem dzień bez mokrych gaci i nawet w przedszkolu zawołałem do pani, że chcę siku, a ona mnie zaprowadziła do małego kibelka, a ja się rozmyśliłem. brawo nela, też muszę zacząć chwalić moich rodziców. to byłem ja wojtuś.
OdpowiedzUsuń