Muzykę w Irlandii słychać wszędzie. W przydrożnych jadłodajniach zawsze jakieś skrzypeczki rzępolą z zachrypniętych głośników, w pubach występy tradycyjnych grajków "na żywo" są na porządku dziennym, a na uliczkach Galway roi się od zbierających na piwo gitarzystów. Bez względu na wiek, każdy Irlandczyk na czymś gra, albo śpiewa, a nawet jak wychodzi mu to średnio na jeża, to i tak widać, że czerpie z tego niesamowitą przyjemność a inni nagradzają go szczerymi oklaskami.
Nawet na naszym campie w Cahehirciveen urządzono wieczorek muzyczny, na który postanowiliśmy się wybrać. Niestety Nela już na początku odmówiła współpracy (zrobiło się bardzo późno) i oznajmiła, że ona idzie spać... a szkoda, bo dużo straciła (i Grześ niestety też). Ekipa była wielopokoleniowa i międzynarodowa, ale prym wiedli Irlandczycy.




Brak komentarzy :
Prześlij komentarz