poniedziałek, 21 grudnia 2009

Do ojczyzny!

Choć martwiliśmy się, że spóźnimy się na samolot (jak zwykle za długo zabrało pakowanie i wychodzenie z domu z Nelą i gratami...) to na lotnisku spędziliśmy prawie tyle czasu ile miała zabrać cała podróż. Pewnie oglądaliście w TV wiadmosci o intensywnych opadach śniegu w Europie, opóźnieniach i koczujących, zdesperowanych podróżnych... więc nie będę was zanudzać opowieściami o terminalu London City Airport. W każdym razie nasza gwiazda raczkowała po podłodze i nawet próbowała czy dobrze smakuje. "O patrz, Nelka udaje papieża" podsumował ją Grześ, gdy rozkrzyżowała się na ziemi i ucałowała marmury. Liczy się to, że po 14 godzinach tułania po lotniskach, siedzenia w samolotach i niezłych turbulencjach dotarliśmy do Warszawy o 4.30 rano. Co prawda bagażu ani widu ani słychu, ale obiecali dostarczyć do Piaseczna jak tylko się znajdzie. Nela spisała się na medal i po krótkiej walce zasnęła w obu samolotach (lecieliśmy przez Amsterdam), ale moje bicepsy miały niezły wycisk, bo cały czas trzymałam ją na “kolanach”.

Po kilku godzinach koczowania na lotnisku London City Airport byliśmy tam już całkiem zadomowieni.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...