piątek, 11 grudnia 2009

Soft play

Zgadaliśmy się dziś z jednym panem, że kiedyś kiedyś dawno temu, w czasach przed-potomkowych, byłoby to miejsce które przyprawiałoby nas o ból głowy i byłoby synonimem koszmaru. Wszędzie dzieci, małe, większe, śliniące się, śmiejące, raczkujące, przewracające, goniące, krzyczące, płaczące, z gilem, z resztakami śniadanka na koszulce, no i do tego nawołujące Mamy, Nianie, Babcie, i Tatusiowie, zagubieni jak "białas" na Afrykańskiej stacji autobusowej! I sama nie mogę uwierzyć, że teraz bardzo lubię przychodzić z Nelą na sesje zabawy "soft play" w lokalnym "klubie osiedlowym" (i to prowadzone przez organizację Riverside Parents w czynie społecznym!). Zawsze kogoś znajomego spotkamy, Spring Chickens mieszkają przecież w okolicy. A jak nie, to zawieramy nowe znajomości, np. z chłopcem który urodził się tego samego dnia co Nela i jego mamą, albo z tym panem dzisiaj.

Ale przecież nie dla ploteczek chodzimy na "soft play" (ciężko to przetłumaczyć...). Dzieciarnia jest tam w istym raju na ziemi. Można bawić się na materacach, kolorowych matach, raczkować przez góry poduch i przez tunele. Budować i rozwalać wieże z wielkich miękkich klocków. Jak już nam się znudzi raczkowanie i murarka to można pokotłować się w korytkach z mnóstwem kolowowych piłeczek, albo poprzeglądać w stojących przy ścianach miękkich lustrach (Nela zawsze próbuje polizać bobaska z lustra). Są też zjeżdżalnie, trampolina, drabinki i maszyny a'la siłownia (rowerek i bieżnia) w dziecięcych rozmiarach. Oczywiście Nela jest jeszcze na wiele tych atrakcji za smarkata, ale zawsze może popatrzeć jak szaleją na nich starszaki. Na koniec sesji, pani prowadząca wyciąga wielką okrągłą płachtę zwaną dumnie "spadochronem", wokół której zbieramy się na jeszcze więcej zabaw i śpiewanie piosenek. I nie będziecie zaskoczeni, że po takiej ilości wrażeń Nela zapada w wózku w zasłużoną drzemkę.

Z mamą w klubie.

Na nogach nowe butki!

I już raczek eksploruje terytorium.


A jak się natknie na coś interesującego, np wielką żabę, to oczywiście przechodzi do swojej ulubionej aktywności czyli żucia i gryzienia zdobyczy.

Zawsze jakieś nowe koleżanki i kolegów poznajemy. Tu niestety zaraz doszło do rękoczynów, bo Nela jest zafascynowana włosami... z oczywistych względów nie swoimi.

After-party w kulkach z żabą.


A na koniec osławiony "spadochron" (wrażliwych przepraszam za panią z lewej ;>).

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...