poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Sri Lanka - Pociągiem przez góry i spacer torami

Mamy w rodzinie wielkiego pasjonata transportu szynowego, postanowiliśmy więc część naszej lankańskiej wyprawy pokonać pociągiem. Odcinek z miasteczka Nanu-Oya do Ella miał prowadzić piękną, kręta trasa poprzez zielone wzgórza i plantacje herbaty. Dodatkowo, koszt biletu w wagonie 2 klasy (warunki bardzo dobre, AC nie potrzebne) był symboliczny w porównaniu z innymi atrakcjami.

Odjazd wg. rozkładu miał być o 15:00, ale już na wstępie zapowiedzieli 30 min opóźnienia, a do tego się rozpadło i zachmurzyło. Koleje na Sri Lance zbudowali Brytyjczycy za czasów kolonialnych i na większości tras jest tylko jedno torowisko (bardzo już krzywe i powyginane), pociągi mogą się minąć tylko w specjalnych miejscach gdzie tory się rozwidlają. Mieliśmy pecha, bo akurat gdzieś na trasie rozkraczył się jeden pociąg i trwała skomplikowana operacja przepychania go na boczny tor oraz  omijania. Czekaliśmy i czekaliśmy.... Olaf i Iga spali, a Nela czytała swoją ostatnio ulubioną książkę Ursuli Le Guin z serii Catwings, opowiadające o przygodach rodzinki kotów ze skrzydłami. Ja też się w niej zakochałam!

Aż wreszcie, po 2 godzinach marznięcia na stacji ... najpierw powoli jak żółw ociężale... ruszyliśmy. A wielbiciel pociągów? Był wyspany, podekscytowany i zachwycony faktem ze nasz chińskiej produkcji tzw. "Blue train" był całkiem podobny do jego ulubionego, parowego Mallarda. Niestety najpiękniejszy podobno odcinek z Haputale do Ella przejechaliśmy z powodu spóźnienia już w kompletnych ciemnościach, więc o uroku trasy nie możemy powiedzieć nic.
 
W ella kontyuowalismy bliskie spotkania z wiktoriańska inżynieria kolejowa oraz chińska myślą techniczna podczas spaceru do wodospadu, który prowadził ... wzdłuż torów. Przyznam, że byłam nastawiona dość sceptycznie do pomysłu chodzenia torami z 3 dzieci... ale w Azji jakoś łatwiej łamać zasady. A poza tym napotkanych na początku wycieczki pan strażnik kolei powiedział, że jest ok, w co chętnie i szybko uwierzylismy, co odrobinę uśpiło naszą czujność. Nie będę babć denerwować szczegółami. Zdradzę tylko, że w trakcie naszej kilkugodzinnej (poruszaliśmy się raczej wolno...) wycieczki minęły nas 2 niebieskie pociągi, które wiedząc, że cała okolica używa torów do komunikacji pieszej, trąbiły donośnie już z daleka.

Czekamy na stacji Nanu-Oya na wysokości 1623 m.n.p.m. Było tak zimno, że wyciągnęliśmy kurtki!


Zachwycony Olaf.


Torami do wodospadu.





Bliskie spotkania z chińskim "Blue Train".


.

3 komentarze :

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...