piątek, 22 czerwca 2012

Kostaryka i Panama w pigułce

Trasa: (Kostaryka) San Jose - La Fortuna - Monteverde / Santa Elena - Montezuma - Manuel Antonio - Marino Ballena - San Jose - Puerto Viejo - (Panama) Bocas del Toro - Boquete - Gamboa - Panama City

Termin: Kwiecień 2012 (pora sucha, komarów brak, kurzu nadmiar)

Nasza trzypokoleniowa ekipa wyjazdowa


To była nasza pierwsza dłuższa podróż z dwojgiem maluchów: 4.5 miesięcznym Olafem i 3 letnią Nelą. Więc przygotowując się do wyjazdu przechodziliśmy od stanu euforii, "czekają nas super przygody!" do stanu totalnego zwątpienia, "co nas podkusiło żeby kupić te bilety?". Dostało nam się od pielęgniarki przepisującej środki przeciwmalaryczne dla dzieci (Chloroquin w syropie), ale staraliśmy się nie zrażać pojedynczymi głosami oporu tylko zrobić porządne rozeznanie w kwestii zdrowia dzieci i skompletować apteczkę. To ostatnie wyszło nam raczej średnio, więc dowiedzieliśmy się jak drogie są np. antybiotyki w Kostaryce. Na szczęście najbliższa rodzina była przychylna naszemu pomysłowi, do tego stopnia że Babcia Ala i Dziadek Lech pojechali razem z nami do Kostaryki! A zaprawieni w bojach, do Panamy udaliśmy się autobusem już tylko we czwórkę.

Dlaczego Kostaryka i Panama? Przede wszystkim chcieliśmy się wygrzać na słońcu, a urlop wszystkim uczestnikom najbardziej pasował w kwietniu. Więc wakacje w Walii odpadały :). Poza tym, kilka naszych ostatnich wyjazdów nastawionych było na zwiedzanie zabytków i różnych tworów kultury człowieczej i zatęskniliśmy za kontaktem z naturą. A właśnie cuda natury, których nie ma w Europie, ogląda się w tej części świata. Na liście highlightów nie ma zabytkowych kościołów, są za to dżungle, lasy mgliste, piękne plaże, ciepłe morza, wodospady, gorące źródła, jak i obserwowanie zwierzaków: leniwców, mrówek, kolorowych ptaków. Oba kraje mają dobrze rozwiniętą infrastrukturę turystyczną i opiekę zdrowotną. Podobno, bo na szczęście na wizycie w aptece się u nas skończyło. Zagrożenie malaryczne jest niewielkie i można było łatwo ominąć rejony gdzie występuje żółta febra, na którą nie można szczepić tak małych dzieci jak Olaf. 

Na 4 tygodniowy wyjazd spakowaliśmy się raczej minimalistycznie licząc na dostępność pralni. Nasz dobytek zmieścił się w jeden wielki plecak 70 l + 10, jeden 40 l, i podręczny. Zabraliśmy też laptop, aparat, super lekkie łóżeczko turystyczne, fotelik samochodowy dla Olafa, wózek parasolkę, miękkie nosidło i chustę, które bardzo nam się przydały. Wszystko byliśmy w stanie przetransportować sami (fotelik przywiązywaliśmy do wózka), więc krótkie przejścia z autobusu do hotelu nie były problemem.

Podczas naszego wyjazdu wielokrotnie słyszeliśmy pytanie “Czy z dwojgiem małych dzieci trudno się podróżuje?” Jasne, że trudniej niż samemu, kiedy człowiek nie musiał się martwić o drzemki, jedzenie, wpadki toaletowe, czy pieluszki. Kiedy to w transporcie się odpoczywało, spało w hotelu z karaluchami i jadło byle co i byle gdzie. Ale moim zdaniem i tak łatwiej podróżować z dziećmi, niż zajmować się nimi w domu w deszczowy dzień! Przynajmniej naszymi... Tym bardziej, że było nas przecież dwoje, a nie "samamama" do obsługi dwójeczki. W podróży codziennie dzieje się coś innego, każdy dzień dostarcza zupełnie nowych wrażeń, tematów do rozmowy. Nelka uwielbia gdy na dobranoc opowiadamy sobie o tym co robiliśmy w dzień “Opowiedz mi o Miraflores!” prosiła po oglądaniu jednej ze śluz na Kanale Panamskim. Do tej pory wspomina słodkie, soczyste ananasy, którymi żywiliśmy się w Ameryce i nie może się doczekać gdy znów porzucimy wyjątkowo pochmurny w tym sezonie Londyn, dla jakiejś słonecznej krainy.

Mały Olaflinek, mimo smarkatości, też był bardzo interaktywnym uczestnikiem wyjazdu, a do tego był w bardzo "poręcznym" wieku - jadł tylko mleko mamy, sporo spał (przynajmniej w dzień...), nie rwał się do raczkowania i był na tyle lekki, że noszenie go całymi dniami w chuście, nie było specjalnym obciążeniem dla naszych kręgosłupów. Jestem pewna, że gdzieś tam zostało mu w pamięci jak zaprzyjaźnił się z Indiankami Embera w Panamie, a szczególnie ich biustami... kąpał w Atlantyku, Pacyfiku i źródłach termalnych :).

Posty z wyjazdu:
  
Kostaryka - piękna, więc raczej turystyczna, trochę kojarzyła się z wielkim parkiem rozrywki :).

Wulkan Arenal
A jak komuś za zimno... czyli o gorących źródłach w tropikach
Kąpiel pod wodospadem La Fortuna
Leniwce
Na plantacji kawy
Mglisty las Monteverde
Polowanie na Quetzala
W drodze na Półwysep Nicoya
Półwysep Nicoya
Montezuma i motyle
Pierwsza kąpiel w Pacyfiku
Podglądamy żółwie skórzaste w Gandoca

Panama - bardzo pozytywnie nas zaskoczyła, moim zdaniem jest niedoceniana. Różnorodna, ciekawa, autentyczna, zdecydowanie mniej turystyczna i "przygotowana", a poza tym panamczycy to chyba najsympatyczniejsi ludzie na Ziemi!

Archipelag Bocas del Toro
Zabawka w podróży: kokos
Eko, eko, czyli dzieciaki sprzątają wyspę Carenero
Błotem do wodospadów w Boquete
Mrówki grzybiarki parasolowe
Z dziećmi w Chicken-Busie
Indianie Embera, czyli Olaf w królestwie biustów
Koniec podróży w Panama City

4 komentarze :

  1. Swietne teksty - czyta sie jak najlepszy reportaz a na dodatek o wlasnej rodzinie.
    Jako dziadek z odleglej Ameryki zadam wiecje zdjec Olafa i Nelki w zblizeniu.

    Pzdr. - Dziadek Leszek

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziadku - pochlebiasz mi jak zwykle :), zdjecia wrzuce niebawem, cierpimy na staly niedoczas!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale macie fajnych dziadków i babcie :) Nic tylko podróżować!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamy szczęście :), Olaf i Nela to już trzecie pokolenie nomadów :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...