W roku 2009-tym u naszych znajomych jak i moich kolegów z pracy odnotowaliśmy niesamowity wysyp dzieci. Do pubu po pracy chodzimy co prawda rzadziej niż kiedyś, ale postanowiliśmy spotkać się na rodzinnym grillu u Phil'a i Amber, którzy mają już całą gromadkę potomstwa o bardzo ciekawych imionach.
Phil, Saachi i Bernie.
Firmowych dzieci przybyło aż siedmioro więc było się z kim bawić.
Theo, synek Berniego, jest super bezproblemowym facetem, przez pół godziny zapamiętale przeżuwał kawałek brokuły.
Dziurawa broda - sukienka była tak mokram, że nawet Nelka chciała ją zmienić.
Co Nela lubi najbardziej na świecie? Oczywiście dzieci. Jak tylko widzi (do nastolatków włącznie), lub słyszy (jakimś cudem rozpoznaje piski i krzyki w różnych językach) dziatwę, biegnie w jej kierunku cała podekscytowana. Ale jak już dobiegnie to często nie wie co się z tymi dziećmi robi i jak się do nich zabrać. Oprócz dzieci bardzo lubi przewalać się, kotłować i skakać... więc ogródkowa trampolina pełna dzieci doprowadziła ją do absolutnej ekstazy. Nie przesadzając, ponad 45 minut skakała, przewracała się, rolowała i zaśmiewała do rozpuku. Jak na osóbkę w wieku 15 miesięcy Nelka ma świetny zmysł równowagi i bardzo dzielnie się trzymała. Ja, trochę przerażona patrzyłam jak wokół niej szaleją 4 i 3 latki, ale na moje protesty żeby trochę niżej skakały i mniej ją przewracały mówiły tylko "but she likes it!" Pierwsza próba zabrania jej z trampoliny skończyła się straszliwymi protestami, krzykami "a nie, a nie!" i biciem tatki. Dopiero jak inne dzieci się wykruszyły jakoś dało ją się wyciągnąć (ale też bez smoczka na pocieszenie się nie obeszło). Jeszcze przez kilka kolejnych dni od BBQ Nelka budziła się ze słowami "dzieci hop hop" i pokazywała jak skakała i się rolowała.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz