Zwiedzanie Hastings zaczęliśmy od sławetnej działki Hannes'a, która choć trochę zaspokaja jego tęsknotę za afrykańską ziemią. Przez ponad 3 lata pracowaliśmy razem i spośród wielu osób które spotkałam na swojej zawodowej drodze, od niego nauczyłam się najwięcej. Jest moim absolutnym idolem.
Nelunia zwiedzała Hastings ze swojej chusty, bo mnóstwo było schodów i górek do pokonania. Podczas lunchu w przy-pubowym ogródku w przerwach między kęsami oddawała się przesypywaniu ziemi i tarzaniu w trawie, a pan kucharz przyniósł dla niej cały kosz zabawek. Tu pozwolę sobie pochwalić ją, że niedawno nauczyła się wymawiać pierwsze tak skomplikowane słowa jak "miś" i "dzieci":). Do tej pory umiała opanować jedynie proste dwu-dźwiękowe wyrazy jak "jaja" lub "lala".
Chodzą ploty, że "plażowy" port w Hastings jest jednym z najdłuższych w Europie. Mnie to jednak nie przekonuje bo przysięgłabym, że na Bałtyckich plażach kutry zalegały kilometrami.
Charakterystyczne portowe czarne domki rybackie, gdzie kiedyś pod sufitem suszono sieci.
Masaż stóp to mało powiedziane. Bardziej już refleksologia... a z ponad 10-cio kilogramową Nelką na plecach to już praktycznie akupunktura.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz