Zupełnie niespodziewanie do Europy zawitał dziadek Lech i odwiedził nas w Londynie. "Dokąd by tu zabrać dziadka?" głowiliśmy się od rana w Sobotę. Poprzedni dzień spędziliśmy na zabawach z Nelą, podjadaniu pieczonej z czosnkiem baraniny i oglądaniu Mundialu, więc mieliśmy apetyt na coś ciekawszego niż zaleganie na kanapie czy spacer po okolicy. A może odwiedzić Science Museum? Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy i na pewno tam jeszcze wrócimy!
Nasza rodzinka w Kensington Gardens.
Nela popisywała się przed dziadkiem swoimi umiejętnościami wspinaczkowymi włażąc na pozłacane ogrodzenie pomnika księcia Alberta.
Alternatywne zastosowanie chusty dla osób naiwnych pogodowo. Dziadek tak się zmęczył spacerowaniem z wnuczką, że musiał odpoczywać na ławce! My też chętnie byśmy się do niego dołączyli ale ktoś przecież musi pchać ten wózek bo inaczej panienka od razu się budzi.
Po orzeźwiającym spacerze przyszedł czas na gółwną atrakcję dnia, czyli zwiedzanie i pokaz baniek mydlanych w Muzeum na sławnej Exhibition Road. Dzieciarnia szalała, krzyczała i każdy chciał dotknąć bańki, kończyło się to oczywiście wiadomo jak.
Były bańki zwyczajne i lecące do góry bańki helowe i ciężkie bańki dwutlenko-węglowe, a na zakończenie ... bańki olbrzymy!
W Londyńskim Muzeum Nauki nie ma tabliczek "nie dotykać eksponatów".
A mali konstruktorzy mogą realizować swoje pomysły przy pomocy gigantycznych klocków lego.
Pozdrowienia dla dziadka.
OdpowiedzUsuńA dziekujemy.
OdpowiedzUsuńALE FAJOWO!
OdpowiedzUsuńSuper, juz sie nie moge doczekac az Eliana podrosnie i zaczniemy tam chodzic...Na razie odwiedzilismy The Natural History Museum, polecam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/user/morganowie?v=cdIpVKsXt0I