sobota, 28 stycznia 2012

Rowerkiem przez Bedgebury Forest

Przez 9 miesięcy nelkowy rowerek leżał zapomniany na dnie schowka. Jego właścicielka nie przejawiała żadnego zainteresowania swoim wehikułem, który rodzice sprezentowali jej na drugie urodziny w nadziei na dobrą zabawę w lato. Kilka razy spróbowała, ale jakoś jazda na dwukołowcu zupełnie jej nie wkręciła. Nie mogła go ogarnąć, może za duży był? za ciężki? Nie rozumiała dlaczego siedzenie na siodełku i odpychanie się nogami ma być fajne. Nie zmuszaliśmy, coby nie zrazić. Wystarczyło jednak żeby Mikołaj przyniósł książeczkę o tym jak pewna zadziorna Lotta uczy się jeździć na rowerze (kocham Astrid Lindgren!!!) a Nela przypomniała sobie o swoim. I jak załapała, to teraz nie ma mowy o wyjściu z domu bez roweru. Śmiga na nim tak szybko, że można praktycznie iść normalnym krokiem i nie trzeba jej ciągle poganiać. Zrobiła się całkiem odważna, zjeżdża ze sporych górek, co oczywiście często kończy się kraksą, ale zupełnie jej to nie zraża. Rodzice dumni są jak nie wiem :).

Na sobotnią wycieczkę po Bedgebury Forest w Kent, też zabrała swój czerwony rowerek Stompee. Nie pytajcie dlaczego firma Stomp, która produkuje przede wszystkim motory motocrossowe... ma w swojej ofercie jeden typ rowerka i jedną hulajnogę. Nam się w każdym razie podobał, a do tego kupiliśmy w promocji na eBay'u. Włos mi się zjeżył jak sprawdziłam ile kosztują w Polsce. Rowerek jak widzicie nie ma pedałów, po polsku zwie się bodajże "biegowy" a po angielsku "balance bike". Idea jest taka, że dziecko rozwija zmysł równowagi, uczy się obchodzić z jednośladem i jak już dostanie prawdziwy rower to wsiądzie i pojedzie :). Zobaczymy. Nasz Stompee ma grube koła jak rower górski więc można nim jeździć po przeróżnych typach nawierzchni z błotnistymi ścieżkami, żwirowymi alejami i trawą włącznie.

A gdy Nela zmęczyła się jazdą, to dołączyła do Olafa, który jak wiecie sypia tylko na zewnątrz w wózku. Nasz wysłużony Phil&Ted trzeszczał pod ciężarem dwójki dzieci, rzeczy, prowiantu i rowerka (który szczęśliwie można zawiesić) a pchając ten majdan pod górkę Grześ miał niezły trening przed zbliżającym się wyjazdem wspinaczkowym :).

Styczeń w Anglii to już prawie wiosna.

Do Bedgebury Forest pojechali z nami Emma i Tomek. Dziewczyny bawiły się w "szukanie drzew". Nazwy musieliśmy podawać w 3 językach - po polsku, po angielsku i po hiszpańsku. Całe szczęście, że niektóre drzewa miały tabliczki a Tomek iPhone'a, bo moja znajomość angielskiego padła przy cykucie, a hiszpańskiego już przy jodle.

W lesie znaleźliśmy też świetny plac zabaw. Najbardziej podobało się Tomkowi, który ma w sobie ciągoty do akrobacji cyrkowych.

środa, 25 stycznia 2012

Odsiecz z Warszawy

Dodatkowa para rąk, a może nawet bardziej nóg, jest teraz u nas mile widziana więc odetchnęliśmy z ulgą gdy przez tydzień w spacerowaniu po okolicy z Olafem wyręczała nas Babcia Basia. Co prawda zdarzało jej się wieczorem przysypiać na kanapie z nadmiaru świeżego powietrza, ale codziennie utrzymywała, że lubi chodzić, choć w takim wymiarze godzin to czasem trochę monotonne :). Ja się zgadzam i już nagrywam na mp3 playera nowe audio-booki.

Nasz 2 miesięczny Olafinek to naprawdę kawał chłopa. Jak nie marudzi gdy ktoś śmie go usypiać w domu, to jest naprawdę przesłodkim i pogodnym dzieckiem. Macha kończynami na prawo i lewo i chyba najchętniej już by biegał, a swoje ulubione "a gu" ma już opanowane do perfekcji.

Nie ma to jak babcine schabowe! Nela bardzo lubi pomagać w kuchni, więc i tym razem uczestniczyła w rozbijaniu i panierowaniu. Uśmiech na zawołanie w wykonaniu Neli... trochę groźny...

... i uśmiech spontaniczny - o wiele ładniejszy.

Wielkie dzięki za pomoc i towarzystwo i polecamy się na przyszłość!

czwartek, 19 stycznia 2012

Rainham Marshes - bagna na poligonie

Jeśli chodzi o ciekawe miejsca na weekendowy wypad, Anglia jest jak worek bez dna. Kiedy już myślimy, że w okolicy Londynu absolutnie wszystko zwiedziliśmy, spotyka nas jakaś miła niespodzianka. Tym razem szukaliśmy czegoś do roboty na mroźną, ale słoneczną styczniową niedzielę wodząc palcem po googlemapie. Dosłownie. I tu nagle, paluch najechał na spory zielony placek z napisem Rainham Marshes. Bagna w Londynie? Okazało się, że do 2000 roku był tu poligon, a w 2006 teren udostępniono miłośnikom ptactwa wodnego, które zadomowiło się tu na dobre po wyprowadzce wojskowych. Choć było zimno - gorąco polecamy!

Serious business. Nasz Nikkor Zoom 18-200 był najmniejszym obiektywem na całych bagnach. Liczni entuzjaści turkawek i kurek wodnych przybywają wyekwipowani w mega teleobiektywy, terenowe statywy, lornetki i lunety. Cali są też wystrojeni w ochronne kolory, coby lepiej się kamuflować. Aż miło było posłuchać jak zachwycają się paszkiem, który dla laika nie różni się zbytnio od najzwyklejszego wróbla.

Kiedyś była tu strzelnica.

Nela szukała lodu, gilgotała się pióropuszem trzciny...

... i kazała sobie mówić jak poszczególne ptaki nazywają się po angielsku.

Olaf cały spacer przespał w wózku, którym swobodnie można przejechać ścieżkami i drewnianymi kładkami ponad bagnem.

Bagna, trzciny, mróz i ptaszyska.

środa, 11 stycznia 2012

Olaf - 6 tygodni

Sama nie wiem czy 6 tygodni Olafa z nami to "aż" czy "dopiero"? Te pierwsze tygodnie są jakieś dłuższe niż normalnie. Oczywiście Olaf zmienił się w tym krótkim czasie niesamowicie i zamiast "maleństwem" nazywamy go raczej "chłopiskiem". Albo "zwierzakiem", bo na pierś rzuca się jak lew na pulsującą świeżą krwią szyję antylopy. Je dwa razy więcej i dwa razy częściej niż Nelka na tym etapie i są tego efekty. Waży dobrze ponad 6 kg i wyrósł z wielu ciuchów na 0-3 miesiące, zmuszając nas do odkopania torby z rozmiarem 3-6. Ogólnie jest pogodny, przytulaśny, bardzo lubi towarzystwo, zaczepia guganiem i uśmiecha się zawadiacko. Ma się rozumieć powyższe nie ma zastosowania kiedy zdarzy mi się zjeść coś czego nie lubi, np. żurek z jajkami na twardo, wtedy Olaf marudzi, trawi i stęka ;).

Nadal nie przepada za spaniem w domu i rzadko doświadczam luksusu świętego spokoju podczas jego drzemki. Zdecydowanie najłatwiej zajmować się nim "przy okazji" i poza domem. W parku, pubie, muzeum czy na ściance zdarza mu się spać długo i spokojnie, nawet w nieruszającym się wózku, czym wprawia nas w świąteczny nastrój. W przeciwieństwie do Neli, Olaf bardzo lubi jak się go przytula do snu i ciasno zawija - Grześ jest już prawdziwym fachowcem w tej materii i przy pomocy kocyka robi z syna całkiem smakowicie wyglądającą "spring roll". Ale zupełnie tak jak starsza siostra Olafinek uwielbia nagranie z szumem wodospadu i kołysanki, które serwujemy mu na dobranoc.

A do tego, mimo że jest najbardziej smarkaty to jako jedyny z naszej rodzinki dorobił się już podwójnego obywatelstwa i aż dwóch paszportów! Mamy więc w domu najprawdziwszego Brytyjczyka!

niedziela, 1 stycznia 2012

Londyńska parada noworoczna

ŻYCZYMY NASZYM CZYTELNIKOM WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU!

Tym razem Sylwestra przespaliśmy... a nadejście 2012 roku świętowaliśmy o 2:00 kiedy to Olaf postanowił wznieść noworoczny toast mleczny. Rano razem z dziatwą i dziadkami wybraliśmy się na londyńską paradę noworoczną, a Grześ wytrwale przeprowadzał na naszym kompie skomplikowane symulacje i obliczenia szukając jakiejkolwiek korelacji między czymśtam a czymśtam. Wygląda na to że będzie miał chłopak pracowity rok :).

Parada fajna, ale chwilami dla naszych dzieci za głośna.

Neli się podobało do czasu gdy nastraszył ją Darth Vader - wtedy ze łzami w oczach zarządziła ewakuację. Dobrze, że dziadek był i ją obronił!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...