niedziela, 17 stycznia 2010

Marudnik pospolity w Knole

Do przepięknego parku otaczającego 15-wieczną posiadłość Knole w hrabstwie Kent jeździmy często, ale z Nelą byliśmy tam po raz pierwszy. Tradycyjnie zabieramy tam naszych gości, więc jeśli planujecie nas odwiedzić - przygotujcie się na obowiązkową wizytę w Knole. Jak dotąd, wszystkim się podobało, a przynajmniej nie marudzili. Aż do dziś, kiedy to pewna mała dziewczynka wcale nie zachwyciła się starym parkiem (który cudem ocalał po ataku sławnej burzy 1987 r) rozłożystymi cedrami, jelonkami i kosmicznie przystrzyżoną trawą pola golfowego. Z całego dnia najbardziej podobało jej się w Chińskiej restauracji, gdzie mogła jeść suchy ryż ręką, rozwalać go po dywanie, łazić pomiędzy stolikami i uśmiechać się do pani kelnerki (Nela ma ostatnio słabość do azjatek).

Szybko uciekamy przed groźnymi golfistami przed którymi przestrzega tabliczka.

Skoro zagrożenie glofistyczne miało być z lewej to sprytnie uciekliśmy w prawo, ale niebawem okazało się, że białą, twardą piłką można dostać i tam, bo zapowiadająca się dziko ścieżka zaprowadziła nas prosto na terytorium nieprzyjaciela.

Nela nie należała tego dnia do łatwych Buczków, jak tylko wstała z drzemki to zaraz znudziło jej się siedzenie w wózku i zaczęła marudzić i stękać. Najchętniej poraczkowałaby pewnie po łące, ale wszędzie mokro i błotniście, a do tego zimno. Kolejne sposoby ujarzmienia lwa-marudnika przynosiły tylko tymczasowe rezultaty:

Sposób nr 1 - zgodnie z powiedzonkiem "jak Polak głodny to zły" próbowaliśmy nakarmić (tudzież "napaść" jak to mawia Grześ).

Sposób nr 2 - potarmosić, popotrzącać, poprzytulać, polatać samolotem

Sposób numer 3 - jelonek łagodzi obyczaje a co dopiero całe stadko (niestety uciekało)

Sposób "ostatnia deska ratunku" - chusta - kiedyś gwarantowała dobry humor ale teraz niestety różnie bywa.
Czy ktoś się boi jelonka?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...