wtorek, 2 października 2012

Nepal - Czworo dzieci na himalajskim szlaku

Trekking z naszymi 3,5 latkami: Michasiem i Nelą, zaczął się dosłownie i w przenośni trochę pod górkę. Jak powszechnie wiadomo, Michaś ma wybitne zdolności w kwestii zarządzania energią i woli jak czarną robotę na szlaku odwala jego tata Bastek, podczas gdy on siedzi sobie wygodnie w nosidełku i podziwia krajobrazy. Plan był więc taki, że Nela, która dla odmiany chodzić lubi i ma już sporo na piechurowym liczniku zmotywuje go do opuszczenia swojej lektyki, na rzecz przyjemności jaką daje porządne fizyczne zmęczenie odczuwane po całym dniu wędrówki. Niestety, Nela okazała się być taką papugą, że widząc Michatka w nosidełku, sama terroryzowała nas o noszenie w teatralny sposób. O motywowaniu Michatka nie wspominając. Na szczęście oboje powoli się rozkręcili i im wyżej i chłodniej, tym chętniej chodzili sami. W sumie starszym dzieciom bardziej przeszkadzał upał w niższych partiach gór niż wysokość.

Starszaki maszerują. Były dni, że pokonywali 200-300 m przewyższenia na własnych nogach a schodzili jeszcze dużo więcej. Ma się rozumieć trzeba się było sporo nagadać i nawygłupiać, żeby szli w obranym przez nas kierunku we w miarę rozsądnym tempie.

During our 5 day, 51 km trek our 3.5 year olds - Nela and Michaś were able to walk 200-300 meters up/ down hill per day. Of course it was a real parenting challenge to make them go the right direction at a reasonable pace.


We did have to carry them of course, as 10 km days would be too much to ask. Lost some weight at least :).


Oczywiście jak to 3 latki, bardzo łatwo się dekoncentrowali, tyle fajnych kamieni do zbierania, tyle fajnych kałuż z błotem do maczania kijków. I jakie robale!

It goes without saying that Nela and Michaś got distracted way too often - collecting stones, putting their poles in the streams, splashing in mud and watching massive bugs.


Przekraczanie i oglądanie strumieni było pożądanym urozmaiceniem.

Crossing and watching streams was a good milestone on our way each day.


Po przybyciu do “hotelu”, bawili się duplo, rysowali, broili, rozwalali sztućce....

Even if they claimed couldn't walk... at the lodges they always regained their energy playing duplo, drawing, running, being naughty...


Wcinali śniadanie z widokiem na Annapurnę III (7 555 m). We wszystkich hotelikach i restauracjach było nieostre, europejskie jedzenie, więc z dziecięca dietą nie było problemu. W menu były: naleśniki, jajka, makaron i ryż. Nie zatruliśmy się ani razu.

They had breakfast of fried eggs with a view of Annapurna III (7 555 m). All the hotels and restaurants had western food so our pasta and pizza addicts had no problem refuelling. Kitchens were very basic, but we didn't get sick at all.


Nie wiedzieć czemu miejscowi i inni azjatyccy turyści zwracali się do Neli per “Nice Baby”. Na co ona, coraz bardziej podirytowana odpowiadała: “I’m not a baby! I’m a big girl!” i pokazując na Olafa kontynuowała “Look: this is a baby. He is small”.

For some reason the locals and other Asian tourists called Nela "Nice baby!". Increasingly confused and irritated she would reply in her basic English: "I’m not a baby! I’m a big girl!” adding while pointing at Olaf “Look: this is a baby. He is small”.


Maluchy – Janka i Olaf, większość kilometrów przebyli w swoich hopach. Janka pewnie by i trochę przeszła sama, ale już w drodze do Pokhary dopadła ją klasyczna trzydniówka z wysoką gorączką. Olaf uwielbia noszenie jak i zmiany krajobrazu więc himalajski trekking przypadł mu do gustu.

The little ones - Olaf and Janka, also took a could steps on the Himalayan paths.

Janka maszeruje.


...i Olafek też.


Na postoju duże i małe dzieci potrafiły nawet znalazły wspólny język, numerem jeden była zabawa kamieniami. Niektórzy nie mogli oprzeć się chęci wsadzenia ich sobie do buzi...

Stones were a plentiful and universal favourite toy among our older and younger kids.


I na koniec warto nadmienić, że jednym ze sposobów finansowania trekkingu mogłoby być pobieranie symbolicznej opłaty, dajmy na to 1 dolara, za każde zrobione naszym dzieciom zdjęcie! Najwięcej zainkasowalibyśmy od grup Chińczyków uzbrojonych w imponujące obiektywy. W 99% spotykaliśmy się z życzliwością i ciekawością ze strony innych turystów jak i ich przewodników. Tylko raz usłyszeliśmy zadane niezbyt miłym tonem pytanie: “Are you sure this is a good idea?”

We discovered that one of the ways to finance our trek could be to claim a change of lets say 1 USD for every photo people took of our children. The vast majority of funds would come from Chinese tourists armed with massive lenses. 99% of people reacted with a smile when they saw our little group, only once someone muttered “Are you sure this is a good idea?”



Dziękujemy Bastkowi za złożenie filmiku z pokonywania przeszkód terenowych.

And to sum up, a short film put together by Bastek.



3 komentarze :

  1. Niesamowita ta wycieczka dwóch rodzin! Kiedyś podczas naszego trekkingu w Himalajach widzieliśmy jedną rodzinę z dziećmi i pomyśleliśmy wtedy "harpagany"...no ale wspindracze tacy są :)Fajna relacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :).
      Taka wyprawa rowerowa jak Wasza też nam się marzy, czuję się zainspirowana! A Wasze foty - rewelacyjne!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Patrząc na Wasze wyczyny nie mam wątpliwości, że wciągnięcie załadowane rowery i przyczepkę na każdą górkę :) No i dwójka dzieci spokojnie zmieści się w dwuosobowej przyczepce. Pozdrawiamy wiosennie z Krakowa!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...