Na sobotnią wycieczkę po Bedgebury Forest w Kent, też zabrała swój czerwony rowerek Stompee. Nie pytajcie dlaczego firma Stomp, która produkuje przede wszystkim motory motocrossowe... ma w swojej ofercie jeden typ rowerka i jedną hulajnogę. Nam się w każdym razie podobał, a do tego kupiliśmy w promocji na eBay'u. Włos mi się zjeżył jak sprawdziłam ile kosztują w Polsce. Rowerek jak widzicie nie ma pedałów, po polsku zwie się bodajże "biegowy" a po angielsku "balance bike". Idea jest taka, że dziecko rozwija zmysł równowagi, uczy się obchodzić z jednośladem i jak już dostanie prawdziwy rower to wsiądzie i pojedzie :). Zobaczymy. Nasz Stompee ma grube koła jak rower górski więc można nim jeździć po przeróżnych typach nawierzchni z błotnistymi ścieżkami, żwirowymi alejami i trawą włącznie.

A gdy Nela zmęczyła się jazdą, to dołączyła do Olafa, który jak wiecie sypia tylko na zewnątrz w wózku. Nasz wysłużony Phil&Ted trzeszczał pod ciężarem dwójki dzieci, rzeczy, prowiantu i rowerka (który szczęśliwie można zawiesić) a pchając ten majdan pod górkę Grześ miał niezły trening przed zbliżającym się wyjazdem wspinaczkowym :).
Styczeń w Anglii to już prawie wiosna.


Do Bedgebury Forest pojechali z nami Emma i Tomek. Dziewczyny bawiły się w "szukanie drzew". Nazwy musieliśmy podawać w 3 językach - po polsku, po angielsku i po hiszpańsku. Całe szczęście, że niektóre drzewa miały tabliczki a Tomek iPhone'a, bo moja znajomość angielskiego padła przy cykucie, a hiszpańskiego już przy jodle.
W lesie znaleźliśmy też świetny plac zabaw. Najbardziej podobało się Tomkowi, który ma w sobie ciągoty do akrobacji cyrkowych.
















