Ostatnio często czegoś zapominamy, a wyruszając w kolejny
etap podróży po Indiach z bezpiecznej przystani domu naszych przyjaciół
w New Delhi (gdzie można zupełnie zapomnieć, że jest się w Azji),
zostawiliśmy czapeczkę przeciwsłoneczna Neli. Przy tutejszych
temperaturach i intensywności światła słonecznego, był to
niewybaczalny błąd. Zwiedzając rozżarzony słońcem Jaipur Nela narzekała nieustannie,
że jest jej za gorąco i że ja razi, ale naszych czapek nosić nie chciała. Chcąc więc szybko znaleźć jakieś
wyjście z podbramkowej sytuacji, zakupiliśmy dla niej przy którymś z zabytków radżasthańską, kolorową
parasolkę. Początkowo Nela nie była zachwycona, zawsze przecież łatwiej pomarudzić
niż spojrzeć konstruktywnie, ale szybko okazało się, że parasolka nie
tylko chroni przed słońcem, ale również, a może przede wszystkim, przed popularnością!
Zwiedzanie fortu Amber w towarzystwie kolorowej parasolki wyglądało tak:
When we bought the colourful, Rajasthani umbrella to protect Nela from the sun, we had no idea that we are giving her a great weapon to protect herself from the overwhelming popularity in India! Hiding behind an umbrella became her favourite game :), so visiting Amber Fort near Jaipur, looked like this:
Olafek niestety nie miał gdzie się schować i gdy tylko puszczaliśmy do wolno, żeby sobie pozwiedzał, czy poraczkował...
Zostawał w mgnieniu oka porywany przez innych zwiedzających.
Olaf didn't have a hiding place so as soon as we let him crawl or do some sightseeing on his own, he was immediately kidnapped by the local tourists :).
Takie urocze panie nosiły tam w miskach zaprawę na budowę.
Beautiful construction workers.
Pani ogrodniczka występowała w efektownym pomarańczowym sari.
And a gardener in an orange sari.
I jeszcze kilka zdjęć fortu Amber robionych w przerwach od odganiania fanów :).
Amber fort.
Będąc z Nelą w Indiach nabrałam trochę więcej sympatii dla sławnych
ludzi, którzy gdy tylko wyjdą z domu, osaczani są przez fanów i
fotoreporterów. Sama jako dziecko mieszkałam w Chinach gdzie też
cieszyliśmy się uwagą, ale to było przed erą dostępnych
dla każdego aparatów fotograficznych i komórek. Na początku Nela
uważała, że zdjęcia z zupełnie obcymi osobami to dobra zabawa, ale po
kilku tygodniach przejadło jej się. Tym bardziej, że większość fanów
bezceremonialnie i bez pytania brało ją na ręce, szczypało
w policzek, ciągnęło w swoją stronę za ramię lub wcelowywało aparat z
odległości kilkudziesięciu centymetrów prosto w twarz. I tak co kilka
minut. Oczywiście byli i tacy którzy grzecznie pytali. Ku ich
rozczarowaniu, reakcją Neli na aparat jak i kulturalne
zapytanie zaczęło być "No photo!", uciekanie lub zakrywanie buzi ręką
lub sukienką :), co jak wiadomo symultanicznie odsłania to, co normalnie
pozostaje przez nią zakryte, powodując jeszcze większe zainteresowanie.
Zwiedzanie fortu Amber w towarzystwie kolorowej parasolki wyglądało tak:
When we bought the colourful, Rajasthani umbrella to protect Nela from the sun, we had no idea that we are giving her a great weapon to protect herself from the overwhelming popularity in India! Hiding behind an umbrella became her favourite game :), so visiting Amber Fort near Jaipur, looked like this:
Olafek niestety nie miał gdzie się schować i gdy tylko puszczaliśmy do wolno, żeby sobie pozwiedzał, czy poraczkował...
Zostawał w mgnieniu oka porywany przez innych zwiedzających.
Olaf didn't have a hiding place so as soon as we let him crawl or do some sightseeing on his own, he was immediately kidnapped by the local tourists :).
Takie urocze panie nosiły tam w miskach zaprawę na budowę.
Beautiful construction workers.
Pani ogrodniczka występowała w efektownym pomarańczowym sari.
And a gardener in an orange sari.
I jeszcze kilka zdjęć fortu Amber robionych w przerwach od odganiania fanów :).
Amber fort.
Ja tez bylem w Indiach i nawet tam pracowalem. Podobnie zdziwiony widzialem smukle (ciemnoskore oczywiscie z kast dalitow) kobiety noszace na glowach miski z cementem. Oczywiscie byly tez bose. Poniewaz bylo to w firmie dla ktorej bylem konsultantem technicznym w czasie budowy fabryki i wszyscy chodzilismy w kaskach i butach ze stalowym noskiem, wspomnialem na naradzie o tym, ze te kobiety nie maja zadnych ochron BHP. Ku mojego niepomiernemu zdumieniu nastepnego dnia wszystkie te kobiety zostaly wyposazone w nowiutke plastikowe kaski z gotowym uformowanym kolkiem na gorze do noszenia rzeczy na glowie (ale nadal byly na bosaka)! Mam nawet zdjecie w takim kasku - nie zalacze, bo wygladam na glupszego niz jestem.
OdpowiedzUsuńDziadek Leszek
Dziadku Lechu, te panie zostaly zalaczone specjalnie dla Ciebie, z mysla o tej historii, ktora oczywiscie znamy :).
OdpowiedzUsuńThis іs my fiгst tіme gο to seе at here anԁ i
OdpowiedzUsuńam rеally hаppу to гead еveгthing at sіnglе рlace.
Feel free to surf to my ωeb page ... losing weight