poniedziałek, 22 października 2012

Indie - Khajuraho: niech się wstydzi, ten kto widzi!

Pewnego dnia w 1838, oczom podróżującego przez Indie brytyjskiego oficera T.S. Burt'a ukazały się niesamowite, bogato zdobione misternymi rzeźbami i otoczone dżunglą świątynie. Miejscowi oczywiście wiedzieli o ich istnieniu, ale wyobrażam sobie minę szanownego dżentelmena, gdy obejrzawszy swoje "odkrycie" dokładniej, oprócz tradycyjnych posągów bóstw i zwierząt, znalazł na ścianach świątyń sprośne scenki rodem z kama sutry! Unesco wpisało świątynie w Khajuraho na listę światowego dziedzictwa w 1986 r., a większość turystów, kuszona zakazanym owocem, wpisuje je do planu wycieczki po Indiach. My również. Prosto z naszej przytulnej wiejskiej kwaterki w Orchhy, przyjechaliśmy tu dziurawą drogą, łapiąc po drodze gumę. Co tak wydłużyło czas przejazdu (trzeba było pojechać do wulkanizatora i naprawić...), że na miejsce dotarliśmy nocą. Dzieci bardzo dzielnie zniosły kilkugodzinny przejazd, opóźnienie i wymuszone postoje. Ja byłam natomiast lekko przytruta (picie "filtrowanej" wody nie z butelki odradzam), więc ledwo się trzymałam gdy samochód podskakiwał na dziurach, ostrym slalomem mijał wszędobylskie święte krowy, nieznających strachu pieszych, przeładowane ryksze czy motory jakimś cudem mieszczące całą rodzinę razem z przydomową kozą.
        
Kompleks strzelistych, pokrytych płaskorzeźbami świątyń hinduistycznych wybudowanych przez władców dynastii Ćandelów między 9 a 12 wiekiem, niegdyś otaczała dżungla. Teraz zamiast dżungli, jest całkiem nieźle utrzymany park.






Więc korzystając z kawałka w miarę czystego trawnika, można było spokojnie odpocząć...


Większość rzeźb zdobiących mury świątyń w Khajuraho przedstawia bogów pod różnymi postaciami, biuściaste panie, słonie, stwory i zadumanych wojowników.





Ale to właśnie płaskorzeźby erotyczne są na celowniku turystów odwiedzających miasteczko jak i rezydujących pod świątyniami samozwańczych przewodników. Gdy tylko taki wypatrzy turystę, natychmiast ku niemu podąża i deklamuje "trzeci rząd od dołu, piąty panel od lewej". Nie daje żadnych szans na samodzielne wypatrzenie kryjących się pośród innych rzeźb kochanków i oczekuje oczywiście zapłaty za taką "pomoc".

Jest wiele teorii tłumaczących co autorzy rzeźb erotycznych mieli na myśli i jakie było ich przeznaczenie. Niektórzy badacze widzą w nich średniowieczny podręcznik erotyczny, inni uważają, że śmiałe scenki miały stanowić rozrywkę dla czczonych tu bogów. Jedno jest pewne - każdy może znaleźć "coś dla siebie".

Amatorzy niezłych biustów.


Co tu się wyprawia?


Jogini.


Wyższa szkoła jazdy...


Sceny seksu z osłem nie sfotografowaliśmy, ale można sobie wygooglować jeśli ktoś jest ciekawy.

Podczas gdy my podziwialiśmy akrobatyczne wyczyny starożytnych kamiennych kochanków, w odgrodzonej drutem kolczastym jedynej nadal czynnej świątyni kompleksu odbywały się akurat intensywne modły. Kolorowa procesja wirowała wokół drzewa, kadzidła roztaczały wonne aromaty, trzaskały rozbijane na ofiarę kokosy, a każdy pielgrzym chciał dopchać się do środka. Nela też się chciała dołączyć...ale musieliśmy jej ten pomysł wyperswadować.



Poza głównym kompleksem świątyń, jest też kilka mniejszych skupisk do których można dojechać rowerem, rykszą lub dojść na piechotę. Wybraliśmy tę ostatnią opcję i tym sposobem spacerkiem zwiedziliśmy okolicę spotykając oczywiście mnóstwo uśmiechniętych dzieciaków .



I takiego kolorowego, brodatego króla.


Zwiedziliśmy też działającą świątynię wyznawców dźinizmu. Jednymi z najważniejszych zasad tej religii są: wyrzeczenie się zbędnych własności oraz niekrzywdzenie istot żywych. Niestety Nela nie doceniła portretu świętego przywódcy dźinizmu, gdzie występuje on bez zbędnego ubrania, ale z miotełką do odgarniania robaczków z drogi i zdegustowana stwierdziła "Mamo, ale obleśny dziad"... Dobrze, że nikt nie zrozumiał, głupio by było.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...