poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Czechy - Rowerowo z dzieciakami

W lato mieliśmy na głowie początek remontu domu więc chwilowo musieliśmy wybrać kierunek bliższy i dostępny samochodem oraz wprowadzić ostre cięcia budżetowe. Jednocześnie, chcieliśmy znaleźć fajne miejsce na wspólne wakacje z przyjaciółmi z Londynu, pojeździć na rowerach, połazić po górach i poboulderować. Wrzucając te wszystkie wymagania do maszyny losującej, wyszło nam, że idealnym miejscem są ... Czechy, a ściślej okolice północnych Moraw. Raptem kilka godzin jazdy samochodem i już byliśmy w królestwie piwa, knedlików i pięknych krajobrazów.      

Przez pierwszy tydzień naszą bazą wypadową była wieś Chrastice. Potem przez kolejne kilka dni marzliśmy pod namiotem w rejonie Ostas.

Pierwszego dnia rowerowego podboju Moraw północnych, byliśmy tak podekscytowani, że trochę nas poniosło i zafundowaliśmy sobie i dzieciom strasznie ambitną trasę. Poziomice na mapie nie wydawały się aż tak gęste a kilometry aż tak liczne... Ale Endomondo nie kłamie: 28 km, 777 m przewyższenia, 8 km morderczego podjazdu.

Dzień 1
https://www.endomondo.com/users/12575010/workouts/895631240 

Kolejnego dnia, też trudno było się powstrzymać przed wytyczeniem ładnej pętelki. Nela niestety przeżywała kryzys (a nie lubi cierpieć w milczeniu...) i koniec końców, Grześ musiał podwieźć ją kawałek przyczepką. Natomiast Olaf, mimo że miał dopiero 4.5 roku, był na swoim 16 calowym rowerku zupełnie niedościgniony. Po całym dniu kręcenia z wynikiem 30,87 km, 1226 m przewyższenia z niekłamaną radością wróciliśmy do naszej kwaterki. 

Dzień 2
https://www.endomondo.com/users/12575010/workouts/780399894

Ekipa Andrutów na rowerach. Trasy bywały bardzo różne: płaskie asfaltowe, trawiaste, ścieżki w lesie lub kamieniste. Na jednym z odcinków w Dniu 2 musieliśmy przenosić rowery i przyczepkę przez kilkaset metrów całkowicie nieprzejezdnego terenu (na szlaku rowerowym).
 
 
 


 

 



 





Ostatni odcinek naszego 8 km podjazdu, ponad 500 m przewyższenia. W oddali widać dolinkę, z której przyjechaliśmy. Oj mieliśmy dosyć!



Nie obyło się bez napraw w trasie...

 

Oraz postojów nocnikowych....


Postojów jagodowych...


Postojów strumieniowych.

 

Widoczki. 




Przeganiamy deszcz.



2 komentarze :

  1. Swietna przygoda, my na pewno na Morawy wrócimy. Choc nie wiem, czy na pierwsze samodzielne pedałowanie Hani. W tym roku nigdzie nie udało nam się rowerowo pojechac, ale myslimy o przyszłym roku. Wasze przewyższenia imponujace! U nas by nie przeszło...no chyba, że opracujemy super system motywacyjny :-) Hania nie lubi się męczyć, chyba, że o tym zapomina tonąc w świecie wyobraźni zagadywana przez rodziców...co na rowerach trudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz myśmy po prostu nie zdawali sobie sprawy, że te przewyższenia aż takie ;). Jakoś na mapie nie wyglądało aż tak. Olaf ma żelazną kondycję... Nela też daje radę, ale i tak trzeba było się ostro nagadać i motywować. Następnym razem wzięłabym jakąś taśmę na podjazdy. Rowerowo byliśmy jeszcze w okolicach Drezna ale nie wiem czy uda mi się opisac na blogu. Generalnie super okolica dla dzieci bo całkiem płasko. Uściski!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...