niedziela, 27 listopada 2011

Synek i poród z przygodami

U nas nic nie może być normalnie, Nela rodziła się 24 godziny a jej brat... no właśnie, zaraz opowiem. Po pierwsze to już od 2 tygodni miałam jakieś-tam skurcze, głównie w nocy, ale nic poważnego, jakoś przez skórę czułam, że jak się już zacznie naprawdę to trzeba będzie jechać szybko do szpitala. Ze względu na konieczność podania antybiotyku podczas porodu odradzano nam tym razem poród w domu, więc trochę się stresowałam jak to będzie. W piątek rano około 8 obudziły mnie lekkie skurcze, ale na tyle się zdążyłam ostatnio uodpornić, że jeszcze spokojnie zjedliśmy wszyscy razem śniadanie.

Przygody zaczęły się już w taksówce, kiedy to kierowca najpierw potrącił zaparkowany samochód w wyniku czego stracił lusterko, a następnie wydawał się zupełnie nie wiedzieć gdzie jest szpital. Nie wiem czy dało się jechać bardziej okrężną drogą, ale zwiedziliśmy solidną część południowego Londynu. Jak się domyślacie lekko mnie to zirytowało, ale Grześ starał się utrzymać miłą atmosferę. W szpitalu zbadały mnie 2 położne i orzekły, że jeszcze o wiele wiele za wcześnie, do porodu dużo czasu, mamy wracać do domu i czekać. Widoczny przez okno szpitala zegar Big Ben wskazywał 10:45. Na myśl o kolejnej podróży taksówką postanowiliśmy nie stosować się do rady personelu medycznego i korzystając z uroczej, ciepłej, słonecznej pogody przejść się na spacer nad Tamizą. Gdy znaleźliśmy się przed szpitalem zrobiło się jasne, że sprawy przybierają szybszy obrót i kolejną godzinę spędziliśmy spacerując między skurczami po miłym trawiastym skwerku. Równo o 12:00 postanowiłam, że może powinniśmy powoli wracać do szpitala, w głównym holu miałam taki skurcz, że nie było chyba osoby która by ten fakt przeoczyła... Po wyjściu z windy odeszły mi wody a o 12:16 trzymałam w ramionach synka... Na szczęście na te 4 minuty porodu w szpitalu miałam bardzo fajne położne :).

Synek, 25 listopada 2011, 12:16, waga wskazała 3800 gr, a miarka 52 cm.

Z rodzicami.

Widok z okna naszego pokoju na oddziale londyńskiego szpitala St. Thomas' - "Home from Home", gdzie porody przyjmują tylko położne, naturalnie i bez żadnych interwencji medycznych. W nagrodę za wytrwałość nowi rodzice mogą spędzić dobę w prywatnym pokoju z widokiem na Parlament.

W sobotę wieczorem Nelunia przyjechała z Grzesiem, żeby poznać brata i odebrać nas ze szpitala. Była taaaaak przejęta!

Nie widzieliśmy się od piątku rano więc Nela była już strasznie stęskniona. Podczas naszej nieobecności troskliwie opiekował się nią Dziadek Lech, ale ze względu na okropne przeziębienie musieliśmy zastosować wobec niego kwarantannę.

3 komentarze :

  1. GRATULUJE!!!!!! ciesze sie ze jestescie wszyscy w takiej dobrej formie. Evelina

    OdpowiedzUsuń
  2. Mały na razie operuje na czasie Australijskim - w nocy je i dokazuje a w dzien spi, ale troche mu sie juz poprawia. Sciskam i dzieki za gratulacje!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...