czwartek, 21 lutego 2013

Na narty, na wino, na pizzę!


Nela jest tak podekscytowana, że aż musiała przelać swoją wizję szusowania na papier i nie mogła z wrażenia zasnąć.  

A Olaf... na samą myśl o białym szaleństwie dostał białej gorączki... więc mamy nadzieję, że jutro rano termometr pokaże 36.6 a nie 39 C jak przed pójściem spać.

środa, 6 lutego 2013

Przedszkolna echolokacja

Czy przedszkolaki i nietoperze mają jakieś cechy wspólne? Ja przez te wszystkie lata żyłam w przeświadczeniu, że oprócz bycia ssakami, oczywistych podobieństw jest niewiele. Wyprowadzona z błędu zostałam dopiero dziś podczas lunch'owej pogawędki z Nelą, która od indyjskiego Michatka zaraziła się miłością do bajki o zwierzakach: "Mama Mirabelle".  

Nela: Wiesz mamo, dzieci w moim przedszkolu są zupełnie jak nietoperze... bo też używają echolokogacji!

Ja: ??? Echolokacji? A jak te dzieci używają echolokacji?

Nela: No... jak wszystkie biegają po sali, to strasznie głośno przy tym wrzeszczą i to powoduje, że na siebie nie wpadają!


Bats and kids

What do bats and kinder-gardeners have in common? Not much, I used to think. But today, during a lunchtime chat with Nela, I found out I was actually wrong!

Nela: Mum, do you know that kids in my nursery are just like bats? They also use echolocogation!

Me: ??? Really? They use echolocation? How do they do that?

Nela: Well... when they all run around really quickly, they also scream really loudly, and thanks to that - they don't bump into each other!

Na balu karnawałowym odkryliśmy jeszcze jedną cechę wspólną przedszkolaków i nietoperzy - miłość do skrzydełek! Nela, latała na własnoręcznie ozdobionych :).


niedziela, 3 lutego 2013

Rowerkiem w zimowym Joyden's Wood

Co jakiś czas nachodzi nas tęsknota za lasem. Najlepiej sosnowym, pachnącym, takim jak na Mazurach. Jeśli pogoda i czas pozwalają na zaspokojenie choć namiastki tej tęsknoty, ubieramy się ciepło, do samochodu pakujemy nosidło oraz rowerek i jedziemy prosto do Joyden's Wood. Mamy tam trochę bliżej niż do Polski, bo tylko kilka kilometrów, więc staliśmy się od naszego odkrycia tego wspaniałego miejsca, stałymi bywalcami. Zdecydowanym plusem Joyden's Wood jest, poza odległością i urodą, możliwość pokonania większości ścieżek na rowerku biegowym (aka biegaczu), co w praktyce oznacza drastyczne wydłużenie naszego (...czyli Neli) zasięgu.

Zimowy spacer po lesie wymaga częstego doładowywania małych akumulatorków. A że nasze dzieci są wielbicielami suszonych morelek :), doskonale sprawdzających się na takie wyjścia, wcinaliśmy je garściami podczas postoju na polance.

 

Oprócz tego, Olaf szpanował swoim zabójczym niebieskim kombinezonem puchowym i badał czy wrzosy też są jadalne.



A Nela wspinała się na drzewa. Co prawda za bardzo się od ziemi nie oddalała...


Oglądała anglosaski rów obronny sprzed 2000 lat...


... oraz sprawdzała, jak pachnie szyszka?


Chyba wesoło pachniała :).


Na rowerze była w stanie pokonać całkiem przyzwoite odległości w Joyden's Wood. Strach się bać jak byśmy musieli się nagadać, nakombinować, naprzekonywać, żeby te kilka kilometrów przeszła na piechotę...Na zbliżające się 4-te urodziny Nela spodziewa się prawdziwego roweru z pedałami i chyba jest na niego gotowa. Biegowy opanowała do perfekcji.




Oznaki udanego dnia :).



I bagienne fotki na koniec.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...