niedziela, 22 lipca 2012

Śledzona

Mamy w domu pewnego tajniaka, który ciągle za mną łazi. Ja do kuchni, on za mną, przemykam do sypialni, już słyszę za sobą jego kroki, zamykam się w łazience, on czatuje przy drzwiach. Czasem nawet w nie skrobie. W przeciwieństwie do tajniaków zwykłych, nasz jest wybitnie niedyskretny i wcale nie próbuje się kamuflować. Wręcz przeciwnie. Zarówno w kwestii języka ciała jak i wydawanych dźwięków cały czas przypomina mi, że jestem śledzona. Wiem, że to szokujące, ale potrafi nawet wykrzesać z siebie "maa-ma" "maa-ma".  Jak już mnie dopędzi (w końcu nasze mieszkanie ma tylko 3 pokoje i 58 m kw) to wcale nie jest usatysfakcjonowany swoimi łowami. Posuwa się natychmiast do ataku na moją nietykalność i przy pomocy swoich arcy-chwytnych rączek, tak wytrwale próbuje wspiąć się do góry, że jeśli nie daj boże mam na sobie spodnie od piżamy, zostawia mnie niekiedy bez dolnej części garderoby... Kiedy już uda mi się doprowadzić aparycję do porządku, a tajniak zajmie swoje stanowisko obserwacyjne na moich rękach, za nic w świecie nie można go zdetronizować. Sam ruch w stronę podłogi wywołuje zdecydowane protesty i jeszcze mocniejsze zaciskanie sławnego żelaznego uchwytu małych rączek. Spędzamy więc dni niczym kataryniarz ze swoją małpką, a ja uczę się coraz więcej rzeczy robić jedną ręką.

W pewien lipcowy weekend chciałam zaszyć się na Stanage Plantation w Peak District.

Ale mój tajniak pokonał morze gęstych paproci...



... i wysokie skały...


 Aż w końcu dopadł mnie i tu!


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...