Kokosy świetnie się sprawdzały w roli wiaderek i foremek na plażach. Udawały piłkę, którą rzucaliśmy w wodzie i mimo swego kulistego kształtu służyły za deskę surfingową. Fajnie się je bujało w hamaku, a jeszcze fajniej bujało się razem z nimi.
Na jednej z plaż w Bocas del Toro, ulubiony w tamtej chwili orzech kokosowy Neli leżał sobie na piasku, podczas gdy my kąpałyśmy się w morzu. W pewnym momencie jakiś Niemiecki turysta potknął się o niego wchodząc do wody i ze złością cisnął go w zarośla. Schaisse! Jakież było jego zdziwienie gdy na ten widok Nela strasznie się rozpłakała wołając “mamo, on zabrał mój kokoooooooos”. Biedny poczciwy Niemiec tak się przejął, że niewiele myśląc wlazł w krzaczory i szukał dopóki nie odnalazł tego konkretnego orzecha. Nelka była rozpromieniona ale długo się dopytywała “ale dlaczego on wyrzucił mój kokos?”
Dziś cytat z piosenki grupy Afrokolektyw: "Już jako młokos najbardziej lubiłem, gdy Murzyn bił w kokos."
OdpowiedzUsuńKokosowa historia! :)
OdpowiedzUsuń