Rezerwat flamingów Laguna Chaxa to jedno z tych miejsc, po których człowiek chodzi z rozdziawioną gębą i oczom nie wierzy. Krajobraz jak przystało na Atacamę – nie z tego świata – słona równina ciągnie się kilometrami zdając się nie mieć końca. Nad jej rażąco białą powierzchnią faluje rozżarzone powietrze zacierając granicę między ziemią, wodą i niebem. Na horyzoncie tkwi szpaler tych samych, niewzruszonych wielkich wulkanów dając jakieś poczucie rzeczywistości i punkt odniesienia. Niebo jest nieopisanie niebieskie a oślepiające słońce świeci niezmordowanie ... z północy. A w tym wszystkim, w aurze spokoju i lenistwa po płytkich, lazurowych lagunkach przechadzają się rytmicznie i z gracją różowiutkie flamingi nie zwracając na ludzi najmniejszej uwagi. Większość czasu spędzają z dziobem i głową zanurzoną w przepotwornie słonej wodzie, którą wytrwale przefiltrowują w poszukiwaniu alg i malutkich krewetek. Mlaskają przy tym głośno ignorując wszelkie maniery i własny elegancki wygląd. Zafascynowani, obserwowaliśmy flamingi brodzące samotnie, parami i grupkami, lecące a nawet cały klucz. Byliśmy zahipnotyzowani, zachwyceni i oczarowani – jak dla nas flamingi z Atacamy są zdecydowanie w top 5 wszystkich rezerwatów zwierząt jakie do tej pory w życiu widzieliśmy i z pewnością jedną z największych atrakcji Chile.
Szukamy krewetek w słonym bajorku.
W akwarium było je całkiem dobrze widać.
Po południu przenieśliśmy się do Laguny Cejar, gdzie sami mogliśmy pluskać się w solance. Wrażenie jest bardzo podobne do kąpieli w Morzu Martwym, bo stężenie soli jest tak duże, że bez większego wysiłku człowiek po prostu unosi się na wodzie. Z tym, że atacamskie solanki są raczej chłodne!
Po wyjściu z wody i wyschnięciu, skóra jest pokryta kruszącą się i swędzącą warstewką soli.
Dzieci poniżej 6 roku życia teoretycznie nie mogą się kąpać, bo woda może podrażnić ich delikatną skórę. Iga rzeczywiście narzekała, że woda ją szczypie w stopki, ale chętnie przyrządzała zupę z soli na brzegu.
Relaks można połączyć z planowaniem dalszej podróży :).
Szukamy krewetek w słonym bajorku.
W akwarium było je całkiem dobrze widać.
Po południu przenieśliśmy się do Laguny Cejar, gdzie sami mogliśmy pluskać się w solance. Wrażenie jest bardzo podobne do kąpieli w Morzu Martwym, bo stężenie soli jest tak duże, że bez większego wysiłku człowiek po prostu unosi się na wodzie. Z tym, że atacamskie solanki są raczej chłodne!
Po wyjściu z wody i wyschnięciu, skóra jest pokryta kruszącą się i swędzącą warstewką soli.
Dzieci poniżej 6 roku życia teoretycznie nie mogą się kąpać, bo woda może podrażnić ich delikatną skórę. Iga rzeczywiście narzekała, że woda ją szczypie w stopki, ale chętnie przyrządzała zupę z soli na brzegu.
Relaks można połączyć z planowaniem dalszej podróży :).
Ale Wam dobrze, fantastyczne zdjecia ptakow i dzieciakow.
OdpowiedzUsuńcalusy, mama