Zaobserwowaliśmy, że nasza Nela uczy się angielskiego w stylu "na krowę". Tak jak krowa przeżuwa w oborze połkniętą naprędce trawę i koniczynę, tak Nela "przeżuwa" w domu zasłyszane w przedszkolu słówka, zdania i wierszyki. Bawiąc się w swoim pokoju nie przestaje trajkotać po angielsku do misiów, a podsłuchujący może wyłapać całe zdania typu "Have you washed your hands? No? You have to wash your hands before you eat!" Z reguły jednak osobom postronnym wydaje się, że Nela i misie raczej paplają od rzeczy. Do Olafa też zdarza jej się zwracać po angielsku (szczególnie kiedy chce żeby przestał na nią włazić "No, Olaf, no thank you!" a my zamiast mamą i tatą, zostajemy niekiedy tytułowani mommy i daddy (z pięknym angielskim akcentem :0). Aż trudno nam uwierzyć, że tego wszystkiego jest w stanie nauczyć się chodząc dwa razy w tygodniu do przedszkola.
Pewnego dnia podczas przeżuwania buraczków na kolację (podobnie jak ja, Nela jest ich wielką fanką), zaczęła ni z tego ni z owego śpiewać nieznaną nam piosenkę i udało mi się ją namówić na bis (co się nie zdarza!). Nam najbardziej podoba się przeciągnięty "Friday" :), a Wam?
Z coraz lepszych umiejętności Neli cieszą się nasi anglojęzyczni znajomi, bo wreszcie mogą sobie z nią pogadać!
Najlepsze jakie ja slyszalem od Neli to piekkny nosowy akcent gdy mowi, ze cos bylo po Ang-gielsku.
OdpowiedzUsuńJak znalezc to nagranie jak rowniez Olafa smiech z tamburynu?
Dziadek Leszek
Pieeeekny akcent Nelut! Zwolki
OdpowiedzUsuń