W lato mieliśmy na głowie początek remontu domu więc chwilowo musieliśmy wybrać kierunek bliższy i dostępny samochodem oraz wprowadzić ostre cięcia budżetowe. Jednocześnie, chcieliśmy znaleźć fajne miejsce na wspólne wakacje z przyjaciółmi z Londynu, pojeździć na rowerach, połazić po górach i poboulderować. Wrzucając te wszystkie wymagania do maszyny losującej, wyszło nam, że idealnym miejscem są ... Czechy, a ściślej okolice północnych Moraw. Raptem kilka godzin jazdy samochodem i już byliśmy w królestwie piwa, knedlików i pięknych krajobrazów.
Przez pierwszy tydzień naszą bazą wypadową była wieś Chrastice. Potem przez kolejne kilka dni marzliśmy pod namiotem w rejonie Ostas.
Pierwszego dnia rowerowego podboju Moraw północnych, byliśmy tak podekscytowani, że trochę nas poniosło i zafundowaliśmy sobie i dzieciom strasznie ambitną trasę. Poziomice na mapie nie wydawały się aż tak gęste a kilometry aż tak liczne... Ale Endomondo nie kłamie: 28 km, 777 m przewyższenia, 8 km morderczego podjazdu.
Dzień 1
https://www.endomondo.com/users/12575010/workouts/895631240
Kolejnego dnia, też trudno było się powstrzymać przed wytyczeniem ładnej pętelki. Nela niestety przeżywała kryzys (a nie lubi cierpieć w milczeniu...) i koniec końców, Grześ musiał podwieźć ją kawałek przyczepką. Natomiast Olaf, mimo że miał dopiero 4.5 roku, był na swoim 16 calowym rowerku zupełnie niedościgniony. Po całym dniu kręcenia z wynikiem 30,87 km, 1226 m przewyższenia z niekłamaną radością wróciliśmy do
naszej kwaterki.
Dzień 2
https://www.endomondo.com/users/12575010/workouts/780399894Ekipa Andrutów na rowerach. Trasy bywały bardzo różne: płaskie asfaltowe, trawiaste, ścieżki w lesie lub kamieniste. Na jednym z odcinków w Dniu 2 musieliśmy przenosić rowery i przyczepkę przez kilkaset metrów całkowicie nieprzejezdnego terenu (na szlaku rowerowym).
Ostatni odcinek naszego 8 km podjazdu, ponad 500 m przewyższenia. W oddali widać dolinkę, z której przyjechaliśmy. Oj mieliśmy dosyć!
Oraz postojów nocnikowych....
Postojów jagodowych...
Postojów strumieniowych.
Widoczki.
Przeganiamy deszcz.
Swietna przygoda, my na pewno na Morawy wrócimy. Choc nie wiem, czy na pierwsze samodzielne pedałowanie Hani. W tym roku nigdzie nie udało nam się rowerowo pojechac, ale myslimy o przyszłym roku. Wasze przewyższenia imponujace! U nas by nie przeszło...no chyba, że opracujemy super system motywacyjny :-) Hania nie lubi się męczyć, chyba, że o tym zapomina tonąc w świecie wyobraźni zagadywana przez rodziców...co na rowerach trudne :)
OdpowiedzUsuńWiesz myśmy po prostu nie zdawali sobie sprawy, że te przewyższenia aż takie ;). Jakoś na mapie nie wyglądało aż tak. Olaf ma żelazną kondycję... Nela też daje radę, ale i tak trzeba było się ostro nagadać i motywować. Następnym razem wzięłabym jakąś taśmę na podjazdy. Rowerowo byliśmy jeszcze w okolicach Drezna ale nie wiem czy uda mi się opisac na blogu. Generalnie super okolica dla dzieci bo całkiem płasko. Uściski!
Usuń